Jarosław Kret od półtora miesiąca cierpi z powodu koronawirusa. Gdy dopadł go wirus, przez 10 dni nie wstawał z łóżka.
- Miałem bardzo ostry stan covidowy i w wyniku tego przyszło zapalenie płuc też bardzo ciężkie, rozległe i masywne. Wychodzę z tego. Muszę do końca tygodnia siedzieć w domu. Ale jestem pod opieką lekarzy. Bez przerwy mam jakieś badania, co drugi dzień - mówi nam Jarosław Kret, który w tym tygodniu musiał pojawić się w przychodni, tym samym po raz pierwszy od wielu tygodni mógł wyjść na dwór.
Zobacz także: Jarosław Kret korzysta z pomocy psychologa. Chodzi o Tadlę [ZDJĘCIA]
- Nigdy w życiu tak ciężko nie chorowałem. To już od lekarzy słyszałem, że ja byłem na krawędzi... Nie wiem więc, dlaczego nie wzięto mnie do szpitala - mówi nam pogodynek.
Jarosław Kret koronawirus - jak się zaraził?
- Ja nie lekceważyłem wirusa, ale nasza praca dziennikarska wymaga kontaktu z ludźmi. Nawet nie wiem, kiedy się zaraziłem Nagle dopadła mnie gorączka podchodząca pod 40 stopni, niewiele pamiętam z reszty dni. Leżałem, będąc w kontakcie z lekarzami. Czekałem, aż przejdzie. Człowiek nie ma na nic sił. Ja tylko piłem wodę i prawie nic nie jadłem. Schudłem 8 albo 10 kilo. Zrobienie sobie kanapki? To w ogóle nie wchodzi w grę. Człowiek jest tak dobity tym COVIDEM, żę ja myślałem, żeby tylko dotrzeć do łazienki i jakoś z niej wrócić. Ja byłem w takim stanie - opisuje Kret.
Dziś jego stan jest stabilny i ma nadzieję, że w grudniu wróci do pracy.
- Życzę wszystkim zdrowia! Uważajmy na siebie! - apeluje do naszych czytelników.
Zobacz także: Beata Tadla KOMENTUJE zaręczyny. "Nie ma na co czekać". Kim jest jej ukochany? TYLKO U NAS