Jarosław Kret mało z kim ma naprawdę dobre relacje. Od lat nie rozmawia ze swoją rodziną, a swoje kobiety rzucał, nagle wychodząc z domu. Do żadnej już nie wrócił. Żałuje jednak rozstania z Beatą Tadlą, mimo iż to właśnie on sam rozpoczął ten uczuciowy dramat. Dziennikarka NOWEJ TV skupiła się na "Tańcu z gwiazdami". I to był dobry ruch, gdyż program wygrała. W tym samym czasie jej były partner zaczął żałować tego, co się stało. Coraz częściej zapewniał, że cały czas kibicował Beacie i ma nadzieję, że zły los się odwróci.
Tadla jest na razie nieprzejednana. Stara się ignorować pogodynka w pracy, nie odpowiada na jego SMS-y. Kret poszedł więc o krok dalej. Regularnie pojawia się w poradni psychologicznej w centrum Warszawy. A na kozetce ma o czym mówić, bo nie da się ukryć, że ma problemy z kobietami. - On liczy na to, że chodząc na terapię, udowodni Beacie, że robi wszystko, by się zmienić. Ale ona jest niewzruszona. Wygrana w programie podbudowała ją, otworzyła na świat. Już nie płacze za Kretem. Nawet o nim nie myśli. Ma jednak nadzieję, że on ułoży sobie swoje sprawy i rozwiąże prywatne problemy. Może dzięki temu będzie lepszy. Ale już dla innej kobiety - mówi nam znajoma byłej pary.