Doda i Emil Stępień wzięli aż trzy śluby. Najpierw uprawomocnili swój związek w Urzędzie Stanu Cywilnego w Ciechanowie, a potem dwukrotnie stanęli przed ołtarzem w bajecznej Hiszpanii, gdzie uroczystość dla gości odbyła się w plenerze, a ta w kościele była już bardzo prywatna. Ale za to rozwody będą dwa. Bo po tym, jak w ten poniedziałek warszawski sąd orzekł koniec małżeństwa Dody i Emila, piosenkarka zamierza postarać się o rozwód kościelny.
ZOBACZ WIĘCEJ: Doda już po rozwodzie! Emil Stępień prosi żonę o wybaczenie. Szokujące słowa
Gwiazda nie raz stawała już przed sądem. Ale teraz sama pcha się, aby stanąć przed sądem biskupim. Poczyniła już ku temu odpowiednie kroki.
– Tak, jestem na etapie unieważnienia ślubu kościelnego i nie będę miała najmniejszych problemów z tym, bo radziłam się już księdza, który udzielał nam ślubu. Więc z tego, co mówił, będzie dobrze – potwierdza piosenkarka.
NIE PRZEGAP: Doda wyjeżdża z Polski. Musi ratować swoje zdrowie. Co się dzieje?
Rozwód kościelny nie jest taką prostą sprawą. Zazwyczaj cała procedura trwa kilka lat. Najważniejsze jest przedstawienie powodów uzasadniających, dlaczego małżeństwo powinno być unieważnione. Jako dominujące powody wymienia się m.in. defekty w uroczystości ślubnej, ale też niemożność dokonania stosunku płciowego czy niezdolność konsensualną. Jak mówi adwokat kościelny Dawid Niemczycki, zalicza się do niej: „brak wystarczającego używania rozumu”, nałogi, ale też zwyczajną niedojrzałość emocjonalną jednego z małżonków.
Choć poniedziałkowa rozprawa zakończyła się sukcesem, Doda nie czuje się wolna.
„Prawda jest taka, że rozwód nie da mi wolności. Prawdziwą wolność dam sobie sama, kiedy odkryję błędy, które popełniałam, bym mogła kreować swoją przyszłość, wyciągnąwszy z nich lekcje” – napisała w sieci.