Nie ożeniłem się. Nie miałem czasu... No dobrze, dwa razy przymierzałem się, ale kobitki mnie wyru...ły bez mydła. Pierwsza wrobiła mnie w dziecko. Jeszcze się nie urodziło, a jej rodzina już kazała mi się żenić. Kupiłem im mieszkanie, pomagałem, jak tylko mogłem. Ale któregoś dnia koledzy mnie otrzeźwili: "Czyś ty na głowę upadł? Czyś ty zdurniał?!". Powiedzieli mi, że wcześniak nie może ważyć 3,8 kg! Wziąłem ją na rozmowę, tłumaczę, że nie jestem aż takim ogierem, żeby po pięciu miesiącach na świat przychodziły dzieci. Ona dalej podtrzymywała swoją wersję. W końcu przyznała się, że dziecko nie jest moje, że ojcem jest syn znanego reżysera...
Druga była bardzo zdolną aktorką, ale niestety alkoholiczką. Jak widać, do czego się nie przymierzę, to zawsze w jakieś g... muszę wpaść...
Co jeszcze przez te lata robiłem? Jeździłem z kabaretem po świecie, mieszkałem w Krakowie, w Warszawie, byłem m.in. szefem "Hybryd". Krótko im szefowałem, ale fajne imprezy jazzowe tam robiłem. Fajni ludzie tam grali, m.in. Michał Urbaniak (70 l.). Organizowaliśmy jedne z pierwszych dyskotek. Co tam się działo! Baby, lokatorki, co obok Hybryd mieszkały, lały pomyje na wychodzących z klubu gości. Głośna muzyka im przeszkadzała, spać nie mogły.
Po 36 latach wróciłem na Śląsk i jak dawniej mieszkam w Chorzowie. Czasem gram. Z Witkiem Pyrkoszem (86 l.), z którym przyjaźnię się do dziś, wymyśliliśmy rolę lumpa, ale świetnego szachisty. Ludzie z serialu kupili ten pomysł i napisali mi tę rolę. Zagrałem w kilku odcinkach "M jak miłość". Czasami zaproszą mnie do "Kiepskich". Działam w towarzystwie kulturalnym w Chorzowie, ale chyba to zamkną.
Chętnie grałbym więcej, bo i zdrowy jestem, i jeszcze nie zwariowałem. Zrobiłem przecież kilkadziesiąt filmów, gram 50 lat, w tym roku mam jubileusz. Ale chyba nie będę go obchodził, bo musiałbym znaleźć sobie sponsora.