Pierwsze chwile zapamiętane z dzieciństwa? Pamiętam ciekawy moment. Wracaliśmy do Warszawy z letniska. Wysiedliśmy na Dworcu Gdańskim, rodzice zamówili dorożkę do Śródmieścia. Zaczął padać deszcz. Dorożkarz zasłonił nas skórzaną budą i ja nic nie widziałem, tylko słyszałem tego konia, to jego chlapanie na asfalcie po deszczu: klap, klap, klap, klap. Utkwiło mi to w pamięci do tego stopnia, że do dziś czasami próbuję naśladować ten odgłos.
Pamiętam wybuch wojny. Obudziło nas wycie syren, bombardowanie. Nie wierzyliśmy, że to wojna, ludzie myśleli, że to jakieś ćwiczenia przeciwlotnicze, jakiś alarm próbny. Poszedłem do szkoły, bo wydawało mi się, że powinienem. Na wiele dni przed 1 września miałem przygotowane zeszyty, tornister, wszystko. Cieszyłem się, wyjmowałem je, ponownie układałem. Miałem granatowy fartuszek z białym kołnierzykiem, wyglądałem w nim jak dziewczynka.
Od frontu szkoła nie była zniszczona, tył wywalony był podmuchem bomby, kierownik w gabinecie leżał w kałuży krwi...
Podczas okupacji chodziłem do różnych szkół, ale niewiele nas tam uczono. Rachunki, pisanie - Niemcy nie chcieli, by Polacy więcej umieli. Potem zdałem do szkoły przy ul. Śniadeckich. To była szkoła ogrodnicza, ale pod jej przykrywką działało gimnazjum. Zresztą ciągle nas z kolejnych budynków wyrzucano, bo Niemcy potrzebowali ich a to na urząd, a to na szpital.
Dziecko odbiera wojnę inaczej niż dorosły. Odbiera wrażenia zewnętrznie. Przemarsz wojska. Jak wygląda armia, bieda? Do dziś pamiętam okrzyki sprzedawców. Wrył mi się świst meserszmitów i ryk sztukasów - pamiętam ten odgłos nurkującego samolotu, który za chwilę zrzuci bombę...
Nie bałem się wojny, ale byłem nią zmęczony, w środku nocy budzono mnie, bo trzeba było biec do piwnicy. Pamiętam, chciałem walczyć, zapisać się do AK-owców, ale ciągle mnie odrzucali, wysyłali na koniec kolejki. Byłem za mały.
Powstanie Warszawskie... było przerażające. Pamiętam pewien moment, szczęśliwy i straszny zarazem, gdy Niemcy zrzucili bombę zapalającą. Upadła tuż obok mnie i rozsypała się na mniejsze bomby napełnione fosforem. Uciekałem, biegłem do rodziców, przeskakiwałem te bomby jak zając, a one za mną wybuchały. A potem wyszliśmy z Warszawy, był Pruszków, jakaś wieś. Wszyscy warszawiacy to przeszli. Potem była Łódź, gdzie wszystko się zaczęło.