Gdyby żył, Jerzy Janeczek obchodziłby dzisiaj 80. urodziny. Okazuje się, że jego tragicznej śmierci można było uniknąć. Aktor "Samych swoich" stracił życie z powodu jednej pszczoły. – Jerzy był uczulony. Już dwa razy trafiał do szpitala po użądleniach. Za pierwszym razem pszczoła użądliła go w ucho, za drugim w wargę. Tym razem stanął na pszczole, a ta wbiła mu się w stopę – opowiada znajomy popularnego aktora. – Próbował się ratować. Miał przy sobie adrenalinę, którą sobie natychmiast podał, ale zastrzyk pomógł tylko na chwilę – dodaje nasz rozmówca.
Żona Janeczka wezwała pogotowie. Lekarze po przebadaniu pacjenta stwierdzili, że jego stan zdrowia nie wymaga zabrania go do szpitala. Niestety, tego samego dnia pani Emilia ponownie wezwała pogotowie, gdyż stan zdrowia jej męża nagle się pogorszył.
– Jerzego zabrali do szpitala. Niestety, nie udało się go uratować – mówi ze smutkiem nasz informator, który chce pozostać anonimowy.
Spór o ul
Jak dowiedział się „Super Express”, pani Emilia toczyła z mężem wojnę. – Kazała mu się pozbyć pszczół. Bała się o jego zdrowie i życie – słyszymy. – W dniu, w którym zmarł, prosiła go, by założył strój ochronny, ale niestety nie posłuchał i doszło do tragedii.
Był w świetnej formie
Niespodziewana śmierć Janeczka to tragiczna historia, bo aktor był okazem zdrowia. – Wręcz słynął z tego, że bardzo o siebie dbał. Codziennie się gimnastykował, często chodził na basen. Niedawno byli z żoną w sanatorium. Wybrali się tam pierwszy raz. Wrócili bardzo zadowoleni. Jerzy powiedział mi wtedy, że ma wrażenie, że nabrał sił na kolejne dwadzieścia lat życia. Szkoda, że okazało się inaczej – mówiła wówczas w WP Ilona Kuśmierska, serialowa Jadźka z „Samych swoich”, której także nie ma już z nami.