Jerzy Połomski był niezwykle szarmanckim mężczyzną, do tego wielkim patriotom. - Był eleganckim człowiekiem w życiu prywatnym i na scenie. Znaliśmy się doskonale, a ja go nigdy nie widziałam w kapciach, zawsze chodził w eleganckich butach, zawsze elegancko ubrany. To była wspaniała postać, bardzo bliski dla mnie osobiście człowiek i bardzo wiele się od niego nauczyłam. Przemierzaliśmy przez dziesięć lat całą Polskę w samochodzie, rozmawiając godzinami. Jerzy był patriotą, głębokim patriotą. Mógł mieszkać w każdym kraju, mógł mieszkać w Ameryce, gdzie zresztą przez jakiś czas przebywał, ale wrócił tutaj po stanie wojennym. Czemu? Po prostu nie wyobrażał sobie życia poza Warszawą" - wyznała Lewandowska na łamach "Faktu".
Na koncertach dawał z siebie wszystko, nie chciał by publiczność była zawiedziona. - Jerzy był na pewno po osiemdziesiątce. (...) Zaśpiewał między innymi 'Daj' i 'Cała sala' i fruwały marynary. Organizatorzy przybiegli do mnie i zapewniali, że nie spodziewali się tak genialnego występu. Był po prostu najlepszy - wzruszyła się jego menadżerka.
Połomski chciał by ludzie byli szczęśliwi, nie tylko w czasie jego występów. Zostawiał im także coś jeszcze. - Miał taki zwyczaj, który najlepiej oddaje jego charakter. Gdy chodził na spacery, rozrzucał grosiki srebrne. Uważał, że gdy ktoś znajdzie pieniążka, będzie się cieszył, że będzie miał szczęście - wyjawiła Violetta Lewandowska.
Menadżerka niedawno spełniła ostatnie życzenie Jerzego Połomskiego i postawiła mu piękny pomnik nagrobny. Nie zapomniała także umieścić na nim siostry piosenkarza, Jadwigi Pająk.