Połomski nie ma żony ani dzieci. Przez całe swoje życie mieszkał sam i było mu z tym bardzo dobrze. Jeszcze do niedawna przebywał w swoim ponad 100-metrowym mieszkaniu, które znajduje się w pięknej, zielonej części Warszawy, na Mokotowie. Artysta, kiedy tylko chciał, wychodził na spacer albo spędzał czas na patio i rozmawiał z sąsiadami. Niestety piosenkarz nie mógł dłużej mieszkać sam. Jak informowaliśmy w ubiegłym roku, zaczął mieć poważne problemy z pamięcią. Gubił klucze, zalewał sąsiadów i kilka razy dziennie schodził do sklepu po te same produkty. Menedżerka artysty, której w 2008 r. przepisał swój apartament, zdecydowała, że gwiazdor powinien zamieszkać w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. I tak też się stało. Połomski wprowadził się tam w lipcu ubiegłego roku. I choć ma tam własny pokój, świetną opiekę medyczną i kolegów artystów, nie czuje się tam jak w domu.
– Jerzy ma problemy ze słuchem, nie nosi aparatu, przez co nie słyszy, co się do niego mówi. Unika kontaktu z mieszkańcami. Większość czasu spędza w swoim pokoju albo na samotnych spacerach po ogrodzie. Ma straszne problemy z pamięcią. Są dni lepsze i gorsze – mówią nam mieszkańcy domu. Jedyna osoba, z którą chce rozmawiać, to jego menedżerka. – Ja go ciągle odwiedzam, zresztą nikogo innego nie chce widzieć. Gdy tylko powie, że chce wracać do swojego mieszkania, będzie mógł to zrobić w każdej chwili. Jego mieszkanie na Mokotowie wciąż na niego czeka. Ale na razie on absolutnie nie wyraża takiej woli – powiedziała kobieta w rozmowie ze „Świat i Ludzie”.
A jednak są dni, kiedy gwiazdor ciągle powtarza, że chciałby wrócić do domu. Jak ustalił „Super Express”, jak na razie jego mieszkanie rzeczywiście stoi puste i czeka na gospodarza. – Nikt tam się nie pojawia. Światła są przez cały czas zgaszone – mówi jeden z sąsiadów i dodaje: – Wszyscy tęsknimy za panem Jerzym.