Jerzy Stuhr - doskonały aktor, ale także wykładowca akademicki - został pożegnany z należytymi honorami. Na jego pogrzeb przybyły tłumy ludzi, były przemowy, wspominki, łzy, ale i brawa. Najbliższym Stuhra nie było dane pochować go w rodzinnym gronie i spokojnej atmosferze, ale to świadczy tylko o tym, jak wielką karierę udało się zrobić 77-latkowi.
Stuhra pożegnano w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie. Mszę odprawiało aż sześciu duchownych pod przewodnictwem kardynała Grzegorza Rysia, co oznacza, że pogrzeb miał charakter głęboko religijny. Taki był też aktor, choć nie wszyscy o tym wiedzieli.
Jerzy Stuhr był bardzo wierzący. Ale w niedzielę do kościoła nie chciał chodzić
Stuhr był religijny i nie krył się z tym. Od ósmego roku życia był ministrantem. W wywiadach wspominał o swoim podejściu do Boga, mówił o wierze i księżach. Nic więc dziwnego, że kilka dni po śmierci jego warszawscy przyjaciele mogli pożegnać go w stolicy podczas specjalnej mszy. Kilka dni później odbył się uroczysty pochówek aktora i tam kapłanów odprawiających modły było aż sześciu. Jednym z nich był znany kardynał Ryś.
Zobacz także: Pogrzeb Jerzego Stuhra. Wstęga z napisem mówi wszystko
Choć Stuhr był wierzący, nie stosował się do wszystkich zasad Kościoła - np. nie bywał na niedzielnych mszach. - Byle nie w niedzielę. Wolę chodzić w tygodniu, bo wtedy kościół jest pusty. W takim najlepiej potrafię się skupić. A po drugie, jak jestem w pełnym kościele, to wszyscy się na mnie gapią. I komentują, a szczególnie jak jestem na wsi: nie poszedł do spowiedzi, do komunii, pewnie dużo grzechów, wiadomo, artyści. Nie lubię być pod pręgierzem spojrzeń akurat w tym miejscu - zdradził w rozmowie z "Wprost".
Dodał, że gdy jest w pustym kościele, czuje prawdziwą więź z Bogiem. W budynku aktor przesiadywał i myślał o dzieciach, rodzinie. To był jego rodzaj modlitwy.
Jerzy Stuhr przyjaźnił się i współpracował z księdzem, ale nie był fanem Kościoła
Aktor razem z Andrzejem Lutrem napisał książkę "Myśmy się uodpornili. Rozmowy o dojrzałości". Przyjaźnili się i współpracowali. Jednak oddzielał sprawy boskie od kościelnych.
- Nie mam wobec Kościoła oczekiwań. Czasem zapamiętam głos jakiegoś hierarchy, który mi nie odpowiada, ale nie przejmuje mnie to. Wszystko już było - mówił we "Wprost". - (...) precyzyjnie oddzielam teatr w kościele od wiary i nie mieszam tych dwóch kwestii. W kościele zazwyczaj robi się spektakl. Wiara jest gdzie indziej - tłumaczył.
Stuhr poznał księdza Kaczkowskiego
Aktor ciężko chorował, kiedy spotkał księdza Jana Kaczkowskiego. - (...) poznałem księdza Kaczkowskiego na miesiąc przed jego śmiercią. I poznałem go w strasznych dla mnie okolicznościach, bo w tym dniu miałem zawał serca. I go przeżyłem. Dziś wierzę, że to dzięki księdzu Janowi - zdradził w "Dzień dobry TVN".
Zobacz także: Figura na pogrzebie Stuhra nie hamowała emocji. Zalała się łzami
Aktor wierzył też, że dzięki modlitwie pomógł swojemu dziecku. - Chodziłem z córką po korytarzach onkologii w Gliwicach i modliłem się: Panie Boże daj, żeby to przeszło na mnie, ażeby z niej zeszło. Tylko tyle, taka była prośba. I sprawdziło się. Modlitwa się sprawdziła. Ona zdrowa urodziła dziecko, a ja chodziłem po tych samych korytarzach w tej samej klinice - opowiadał pięć lat temu w rozmowie z serwisem Deon.
Zobacz więcej zdjęć. Na pogrzebie Stuhra pojawiły się tłumy. A wśród nich wiele znanych twarzy