- Podobno boi się pan benefisów?
- Tak, ogromnie, bo to jest takie podsumowanie. Boję się też nagród za całokształt pracy, boję się jubileuszy. Pachnie mi to tym, że coś się kończy, a ja żywię się tym, że ciągle jestem w drodze. To mnie trzyma na nogach. Jeśli przestanę być w tej podróży albo gdy zobaczę taki moment, że nie rozumiem publiczności, to odejdę.
Przeczytaj koniecznie: Maciej Stuhr: Noszę za żoną siaty, bo to nie hańba ZDJĘCIA
- A zdarza się, że jej pan nie rozumie?
- Troszkę tak. Na przykład dziwnie mnie nastrajają polskie komedie filmowe, a nawet nie same komedie, tylko widownia, która śmieje się w miejscach, które mnie nie śmieszą. Muszę chyba wyciągnąć z tego wniosek, że moje poczucie humoru jest gdzieś indziej. Co mnie lekko przeraża, bo właśnie jestem na etapie, kiedy chcę zrobić komedię i chciałbym, aby widzowie śmiali się z tego, czym ja będę chciał ich rozśmieszyć.
- Niektórzy aktorzy uważają, że granie w serialach to zadanie dla słabych aktorów. Rodzi się coś w rodzaju konfliktu między aktorami serialowymi a tymi, którzy grają w teatrach i filmach?
- Ja muszę podejść do tego z jeszcze z innej strony. W serialach występuje plejada moich uczniów. Ale nie martwi mnie to, że grają. Martwi mnie to, że nie mają okazji pokazać, co naprawdę potrafią. A potrafią wiele, bo wielu młodych aktorów uczyłem, więc wiem, na co ich stać. Poza tym dla takich młodych aktorów, zwłaszcza po szkole teatralnej, bo polskie szkoły są teatralne, a nie filmowe, taki serial to bardzo dobra szkoła uczenia się gry przed kamerą. Ważniejsze jest, by pieniądze, które tam zarabiają, ich nie zdemoralizowały, i aby był to tylko epizod w ich życiu, a nie sposób na życie.
- A pan by zagrał w serialu?
- Nie, bo to jest strasznie nudne. Raz zagrałem w serialu, który nazywał się "Przygody dobrego wojaka Szwejka". Wynudziłem się straszliwie. A jak jest nuda, to jestem gorszy od razu.
- Irena Kwiatkowska powiedziała kiedyś, że gdy spotykała się z dziećmi, to mówiły jej, że kojarzą ją wyłącznie z bajki, w której użyczyła swojego głosu
- Ja mam podobnie. Mnie dzieci na kilometr rozpoznają po głosie, którego użyczyłem postaci Osła ze "Shreka". Może zostanę dla nich tylko tą postacią, ale chciałbym, aby jak to pokolenie zacznie dorastać, obejrzało trochę inne filmy z moim udziałem.
- Czego można panu życzyć?
- Fascynacji moim zawodem, którą coraz trudniej mi osiągnąć, a najbliższe życzenia, jakie może mi pani złożyć, to żebym zrobił film, bo marzę o nim i czekam.
- Zatem tego życzę.
- Dziękuję.