Jak nostalgicznie wspominał Stuhr: - Przedwczoraj odebrałem nowy dowód osobisty, bo stary się skończył i pytam panią urzędniczkę: "A na ile teraz to dajecie?". Ona mówi: "Na 10 lat". I wie Pani, że się zastanowiłem, czy to nie jest już mój ostatni dokument? Ale to się też wiąże z tym, że ta czaszka całe życie stoi u mnie na nocnym stoliku.
Zapytany, o jaką czaszkę chodzi aktor zdradził: - Kiedyś sobie w Rzymie czaszkę kupiłem, wygląda jak z kości... Nie, to nawet nie było w Rzymie, tylko u karmelitów w Palermo. Czaszkę kupiłem i stoi, memento mori. Gadżet, ale przypomina. Wnuczka się boi, jak patrzy. Na razie nic jej nie tłumaczę, mówię tylko: "Tak dziadziuś będzie po śmierci wyglądał" (śmiech).
Stuhr przyznał, że ma duży dystans do tematu śmierci i przyznał: - Jak zachorowałem, stwierdziłem: "Nie ma rady, trzeba odnowić nasz rodzinny grobowiec. Jak ludzie będą przechodzić obok, żeby jakoś to wyglądało". No i teraz, kiedy tam chodzę, pokazuję grobowiec i mówię do żony: "No patrz, zmanowane pieniądze" (śmiech).
Zobacz także: Racewicz nie płacze już po mężu
Przeczytaj ponadto: M jak miłość. Pośmiertny prezent od Lucjana. Barbara będzie w szoku!
Polecamy również: Edyta Górniak o byłym mężu: On mnie szkaluje! Idę do sądu!