Latem 2011 r. Stuhr zaczął mieć problemy z przełykiem. Lekarze zdiagnozowali raka. Aktor trafił do szpitala onkologicznego w Gliwicach. Poddał się chemioterapii. Długo nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie. Wielokrotnie powtarzał, że zaufał lekarzom bezgranicznie. Podczas krakowskiego benefisu ponownie oddał im hołd.
- Nerwów z mojego powodu mieliście dużo, ale to od was zależy los kolejnych jubileuszy - mówił wzruszony w środę w Teatrze Ludowym. - Czy czuję się dobrze? Będę się czuł lepiej, jak wrócę na scenę - dodał.
Jak już wcześniej ustalił "Super Express", aktor ma szansę powrócić na scenę już w sezonie letnim. Jednak podkreśla, że tego powrotu boi się równie bardzo jak choroby.
- Więcej we mnie jest mimo wszystko tego lęku, tej niewiadomej. Czy to, co zrobię za miesiąc, za dwa, za pół roku, też do ludzi trafi i czy będę wart i godzien obchodzić na tej scenie 70. urodziny - mówił drżącym głosem.
Wybitny aktor, który najwyraźniej wraca do zdrowia, pozwolił sobie nawet na odrobinę humoru. Nawiązał do scen ze "Shreka", gdzie podkładał głos osłowi.
- Drogi Jerzy, jeśli kiedyś zobaczysz taki długi, ciemny tunel, to nie idź w stronę światła - tak żartobliwie głosem animowanego osła tłumaczył swoją walkę o życie.