Jerzy Stuhr ukrywał swoją chorobę nawet przed bliskimi
Jerzy Stuhr zmarł 9 lipca w rodzinnym Krakowie. W ostatnich chwilach towarzyszyła mu rodzina. Gwiazdor od lat walczył z chorobą nowotworową, miał także poważne problemy z sercem i przeszedł dwa udary. Ostatecznie zabił go rak krtani.
Kilka miesięcy po jego śmierci wdowa po aktorze, Barbara, wspominała, że trudno było mu pomóc. Aktor nie chciał bowiem, by ktokolwiek wiedział o jego chorobie. Objawy starał się ukrywać również przed najbliższymi.
Legendarny artysta zmagał się nie tylko z nowotworem, ale również demencją. Żona Jerzego Stuhra przez długo nie zauważała, co dzieje się z jej mężem. Najpierw sądziła, że zwyczajnie nie zawsze słyszy to, co do niego mówi. Miał coraz większe problemy z zapamiętaniem tekstów do nowej roli.
Z kolei Maciej Stuhr w rozmowie z "Newsweekiem" wyznał, że większość ludzi nie zadawała sobie sprawy z tego, w jakim stanie naprawdę był jego ojciec. "W ostatnich latach to nie był ten sam człowiek, którego mają w pamięci" - mówił ze smutkiem aktor.
Zobacz również: Syn ujawnił, jak naprawdę wyglądały ostatnie lata Jerzego Stuhra. "Przypominał raczej dziecko"
Jerzy Stuhr: "Chciał być wtedy już mniej widoczny"
Mimo pogarszającego się zdrowia, Jerzy Stuhr nie rezygnował z pracy. Spektakl "Geniusz" w Teatrze Polonia był ostatnim, nad którym pracował Stuhr. Sztukę opartą na rozmowie Stalina z Konstantinem Stanisławskim, który uznawany jest za ojca współczesnego aktorstwa. W połowie kwietnia 2024 roku aktor w trakcie próby do spektaklu stwierdził, że traktuje ten spektakl "jako podsumowanie swojej aktorskiej, pedagogicznej drogi".
Co bardziej symboliczne, Jerzy Stuhr po raz ostatni pojawił się na scenie w swoim ukochanym Krakowie. 10 czerwca w Operze Krakowskiej został zaprezentowany bowiem wyjazdowy pokaz "Geniusza". Kolejne spektakle miały się odbyć pod koniec czerwca oraz w pierwszych dniach lipca. Jednak dzień po krakowskim występie zostały odwołane.
W grudniowo-styczniowym numerze miesięcznika "Kraków" można znaleźć sylwetkę artysty napisaną przez Łukasza Maciejewskiego. Dziennikarz wspomniał w niej ich ostatnie spotkanie. Kilka miesięcy przed śmiercią Stuhra, jego syn przekazał Maciejewskiemu informację o złym stanie zdrowia aktora.
Dziennikarz postanowił, że w takim razie nie będzie zapraszał go już na rozmowy. Zrządzeniem losu panowie spotkali się podczas styczniowej premiery spektaklu "Koronacja" Marka Modzelewskiego w Warszawie. Rzeczywiście Stuhr nie był już wtedy sobą.
Spotkałem Jerzego Stuhra, nie zdając sobie sprawy, że widzimy się po raz ostatni. Chciał być wtedy już mniej widoczny. Gdzieś w kącie, a nie zwyczajowo na pierwszym planie. Zgarbiony raczej, nie wyprostowany. Siedział, nie stał. Podszedłem. Opowiadał, wolno, dukając właściwie, o spektaklu 'Geniusz' Słobodzianka w Teatrze Polonia, o wyjątkowo udanej pracy z grającym w tym przedstawieniu rolę Stalina Jacku Braciaku, ale także o polskiej premierze filmu Nanniego Morettiego, o planowanej książce. Mówił cicho, musiałem się pochylić... - cytuje słowa dziennikarza portal Pomponik.
Zobacz również: Jerzy Stuhr grał do samego końca. "Marzył, żeby umrzeć na scenie"