Jerzy Stuhr wywołał burzę mówiąc o wydarzeniu z 17 października 2022 roku, kiedy to będąc pod wpływem alkoholu potrącił samochodem motocyklistę. U aktora stwierdzono wówczas 0,7 promila alkoholu. - Odwołałem się od wyroku. Sędzia uznał, że nie uciekłem z miejsca zdarzenia, a obrażenia tego pana wymagały zwolnienia lekarskiego krótszego niż siedem dni. Widać więc, że wszystko mogło zostać spreparowane, być może jako element nagonki na mnie. Nie chcę już o tym rozmawiać. Tak jak mówiłem, okazało się, że wszystko to była jakaś kompletna błahostka. Nikomu nic poważnego się nie stało - mówił Jerzy Stuhr w wywiadzie dla gazeta.pl.
Dodatkowo udzielił innego wywiadu, gdzie także wspomniał o wypadku. - Czuję się niewinny, skończyło się na kolizji. Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty. Oczywiście denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary i chciała mnie zjeść. Pan Ziobro ścigał pół roku. Powiedzieli, że będą to robić do końca, a ja się zastanawiam: po co? To wręcz filmowa sytuacja, ale chciałbym, żeby już się skończyła - wyznał serwisowi Plejada.
Na aktora posypały się gromy z różnych stron. Do wywiadu odniósł się nawet minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który nazwał słowa Stuhra "esencją polskich pseudoelit". Gdy rozlało się mleko, Jerzy Stuhr postanowił wydać specjalne oświadczenie.
- Szanowni Państwo! W związku z opublikowaniem wywiadu z moim udziałem chciałem sprostować moją wypowiedź. Mówiąc o tym, że "wewnętrznie jestem kompletnie czysty", miałem na myśli fakt, że wewnętrznie udało mi się pogodzić z tą sytuacją i błędem, który popełniłem w październiku 2022 r. W dalszym ciągu uważam, że to była najgorsza decyzja w moim życiu o prowadzeniu samochodu. Wziąłem na siebie za to odpowiedzialność. Serdecznie przepraszam za nieprecyzyjną wypowiedź. Z poważaniem Jerzy Stuhr - czytamy na Plejada.pl.