Trener i działacz Polskiego Związku Lekkiej Atletyki... zasnął na trawniku w wiosce olimpijskiej w Pekinie. Snem kamiennym. Najpierw tłumaczył się lekami uspokajającymi. Potem przyznał się do trzech lampek wina, które w zetknięciu z dusznym pekińskim powietrzem spowodowały że... odleciał. Niestety, na widoku publicznym w miejscu zamieszkanym przez ekipy ponad 200 krajów. A jego chuch nie budził wątpliwości. Musiał zrezygnować z funkcji wiceprezesa PZLA i zwrócić koszty wyjazdu do Chin.
GŁOSUJ! SMS o treści KR.10 pod numer 7242