Jerzy Trela to wybitny aktor filmowy, teatralny i telewizyjny. Jego kreacje z produkcji takich jak "Autoportret z kochanką", "Quo vadis", "Pan Tadeusz" czy "Znachor" pamiętają zarówno starsi, jak i młodsi widzowie. Wieść, że Jerzy Trela nie żyje, która pojawiła się w mediach 15 maja, zasmuciła jego fanów. Teraz, po śmierci aktora, światło dzienne ujrzały mało znane informacje z jego życia.
Jerzy Trela był synem Janiny oraz Józefa Trelów. Jako dziecko marzył o byciu kolejarzem - ten sam zawód wykonywali jego ojciec, wujek oraz dziadek. Aktor miał dostać się do technikum kolejarskiego, jednak z premedytacją nie zdał egzaminu, co sprawiło, że trafił do Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie. Koledzy przekonali go, by spróbował swoich sił w PWST. Jerzy Trela przygotował cztery teksty (na osiem wymaganych) i powiedział je przed komisją, to jednak wystarczyło i dostał się na uczelnię. Po latach Jerzy Trela mówił wprost, że najlepiej czuje się na deskach teatru, choć miał na swoim koncie przeszło 100 ról filmowych i serialowych. Niewiele brakło, a nigdy nie zobaczylibyśmy go ani na scenie, ani ekranie...
Jerzy Trela chciał być kolejarzem. Wszystko zmieniło się po śmierci jego ojca
Jerzy Trela wywodził się z rodziny kolejarzy. Dziadek, wujek oraz ojciec przyszłego aktora pracowali w zawodzie, zaś jego mama prowadziła lokal z wyszynkiem mieszczący się obok stacji kolejowej.
Jeździł lokomotywą, którą Niemcy puszczali przed pociągami przewożącymi broń. Jakby trafił na ładunek wybuchowy, toby wyleciał w powietrze - wspominał Jerzy Trela o swoim tacie w wywiadzie, którego udzielił "Gazecie Wyborczej".
W czasie jednej z przejażdżek lokomotywą Jerzy Trela zdecydował, że pójdzie w ślady starszych mężczyzn w swojej rodzinie i także zostanie kolejarzem. Jego plany zmieniły się jednak po tragicznej śmierci ojca. Jerzy Trela był wtedy jeszcze dzieckiem, a jego tata dużo pracował, by zarobić pieniądze na wybudowanie domu dla siebie i rodziny. Do wypadku doszło podczas jednego z kursów.
Ojciec wracał pociągiem z Przemyśla. Pojechał w dodatkową trasę, dorabiał na ten dom, który miał budować. Wjeżdżali na stację Płaszów, kiedy najechały na nich wagony z węglem, zwrotnica nie była przełożona - opowiadał Jerzy Trela.
Przyszły aktor miał zaledwie dziewięć lat, był wówczas na wakacjach u swojego wujka. Wiadomość o śmierci ojca dotarła do niego na godzinę przed pogrzebem. Był to dla niego ogromny cios. Józef Trela osierocił dwóch synów.
Zobacz również: Ida Nowakowska w policyjnym radiowozie! Tak gwiazda TVP trafiła na lotnisko
Przeżyłem wtedy tak nieprawdopodobną traumę, że w podświadomości podjąłem decyzję. Mózg 9-latka zadecydował, że nigdy nie będę kolejarzem - opowiadał.
Jerzy Trela wspominał, że po śmierci jego ojca borykali się z poważnymi problemami finansowymi - matce aktora zabrano wyszynk i zapewniono niską rentę. Żeby utrzymać siebie i dzieci, zaczęła sprzedawać materiały przygotowane do budowy domu.
Pani Janina Trela marzyła o tym, by Jerzy Trela poszedł w ślady taty, dlatego wybrała się z nim na egzamin do technikum kolejowego.
To był jedyny egzamin w życiu, którego nie zdałem. Specjalnie, z pełną świadomością. Bo była we mnie trauma, ale było już też zainteresowanie czym innym - wspominał Jerzy Trela w wywiadzie, którego udzielił "Twojemu Stylowi".
Mama Jerzego Treli zdawała się mieć żal do starszego syna, że nie został kolejarzem. Dopiero po jej śmierci aktor odkrył, że tak naprawdę zawsze kochała syna i była z niego niesamowicie dumna.
Przeczytaj także: Piotr Balicki walczy z nowotworem. Gwiazdor TVN boi się, że nie dożyje do wakacji
Uważała, że aktorstwo to zabawa, a mi potrzebny jest konkretny zawód. Po jej śmierci znaleźliśmy kasetkę, w której był stary, przedwojenny portfel. A w nim powycinane wszystkie recenzje z moich spektakli. Trzymała to w tajemnicy, ale dbała o syna - opowiadał Jerzy Trela.