Popularny aktor zniknął ze Złotopolic latem zeszłego roku. Przeszedł wtedy udar mózgu. Po wyjściu ze szpitala dochodził do zdrowia w domu w podwarszawskiej Kobyłce. Opiekowała się nim ukochana żona i syn. Wierzyli, że wróci do zdrowia.
Taką samą nadzieją żyli Jego przyjaciele z planu popularnego serialu telewizyjnej Dwójki.
- Nie mogę w to uwierzyć, że już Go nie ma - mówi drżącym głosem Anna Milewska, serialowa Julia Złotopolska. - Mieliśmy nadzieję, że da sobie radę i wróci do nas na plan.
Aktorka ciepło wspomina kolegę z pracy. - Był bardzo serdeczny i zawsze uśmiechnięty, niezależnie od samopoczucia - wspomina Milewska. - Miał kapitalny dar opowiadania anegdot z planów, sypał nimi jak z rękawa.
Patrz też: Zmarł Jerzy Turek - ostatnie pożegnanie (wideo)
Co roku na planie odbywały się imieniny Jurka. - Były torty, lampeczka wina i komplet kolegów. Specjalnie dla Jurka wszyscy, mimo że nie każdy miał tego dnia zdjęcia, stawiali się w komplecie - dodaje pani Anna.
Jerzy Turek zadebiutował w 1957 roku w filmie "Eroica" Andrzeja Munka jako powstaniec. Ukończył Liceum Technik Teatralnych w Warszawie, a potem studia na PWST w Warszawie w 1958 roku. Na deskach teatru zadebiutował rolą rolą Teodora Rousseau w sztuce "Lato w Nohant". Turek wystąpił w jednej z głównych ról w filmie "Krzyż walecznych". W 1961 roku zagrał w wojennym "Kwietniu", a dwa lata później w komedii Tadeusza Chmielewskiego (83 l.) "Gdzie jest generał?". W pamięci widzów zapisze się kilka świetnych wcieleń Jerzego Turka. Kto dziś nie zna słynnej piosenki śpiewanej do szafy: "Łubu-dubu, łubu-dubu. Niech żyje nam prezes naszego klubu" w wykonaniu trenera Jarząbka w kultowym "Misiu" Stanisława Barei, czy fajtłapowatego męża swojej żony śpiewaczki, czyli Tadeusza Kubiaka w serialu "Alternatywy 4". W tym serialu zagrał ze swoim przyjacielem Wojciechem Pokorą (76 l.).
- Znaliśmy się jeszcze z czasów szkoły zawodowej. Byliśmy przyjaciółmi całe życie, razem zdawaliśmy do szkoły teatralnej. On wędrował po teatrach, ja też. Był moim serdecznym przyjacielem do ostatniej chwili - wspomina Pokora w rozmowie z "Super Expressem".
Dla Jerzego Turka praca była czymś wyjątkowym. Jego dorobek to nie tylko role filmowe, ale również teatralne. Występował na deskach teatrów w Opolu, Elblągu i w Warszawie: w Syrenie, Polskim oraz Narodowym. W tym ostatnim wcielał się w postać Józefa K. w "Procesie" Kafki. Zanim zachorował, pojawiał się też na deskach teatru Kwadrat.
- Ciężko w paru słowach pożegnać kolegę. Opowiedzieć, jaki był... Kilkanaście lat byliśmy w jednym zespole, 25 lat dzieliliśmy jedną garderobę, spędzaliśmy wolny czas... Mieliśmy tę samą pasję - przyrodę, łowienie ryb... - mówi Andrzej Grabarczyk (57 l.). - Jurek miał żelazne zasady. Można było na nim polegać. Dawał przykład, jak pięknie można spożytkować życie, nie rozdrabniać się... Niestety, nie dał rady chorobie, zabiła Go - dodaje aktor.
Pomimo wielu wspaniałych ról filmowych i teatralnych dla wielu fanów Jerzy Turek pozostanie listonoszem Józefem.
- To był człowiek ciepły, przyjazny, pomocny. Myślę, że właśnie taki jak ten listonosz, którego zagrał. To był fantastyczny człowiek - wspomina Bohdan Łazuka (72 l.). - Sama dobroć. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy.
Podobnie twierdzą Jego serialowi przyjaciele, z którymi na planie "Złotopolskich" spędził 12 lat.
- Przyjaźniłem się z nim i jest mi smutno, jestem rozdarty - mówi Paweł Wawrzecki (60 l.).
- To była dobra dusza naszego zespołu - dodaje Anna Milewska.
Krystyna Sienkiewicz:
- Utalentowany, skromny człowiek. Są ludzie, których nie da się zastąpić. Jurek do takich należał. Zostają dziury, w sercu, w pamięci. Szkoda. Żal, że odszedł. Jesteśmy bezradni wobec śmierci.
Zofia Czerwińska:
- Wspaniały aktor, wspaniały odtwórca zarówno ról charakterystycznych, jak i dramatycznych. Nie znosił amatorstwa, niechlujnego podejścia do zawodu. Spóźnienia lub nieznajomość tekstu nie wchodziły w rachubę.
Małgorzata Rożniatowska:
- Trudno mi mówić o tym, że Go już nie ma. Był fantastycznym kolegą, wesołym, życzliwym człowiekiem. Bezkonfliktowy. To była stara aktorska szkoła. Zawsze uśmiechnięty, zadowolony, że przyjechał do pracy.
Emilia Krakowska:
- Był już za życia kultową postacią. Delikatny, wrażliwy. Na tym polegała Jego siła. Każdy wspaniały satyryk, tak jak On, jest cichym i spokojnym obserwatorem życia.