Tadeusz Chudecki, choć został sam z synem, przyznaje, że czuje opiekę, jaką otacza go jego zmarła żona.
- Wierzę w to, że jest moim aniołem, że się nami opiekuje. Wiem, że na nową miłość również mam od niej przyzwolenie. Nasi zmarli współmałżonkowie nie są zazdrośni, chcieliby, żebyśmy my tu na ziemi byli szczęśliwi - mówi Chudecki "Super Expressowi".
Aktor zawsze może liczyć również na wsparcie przyjaciółki - Zofii Bigosowej, góralki z dziada pradziada.
- Zadzwoniła do mnie i zapytała wprost "Babe jakąś macie?". Powiedziałem jej, że ktoś się kręci i ja się kręcę, ale do końca nie wiem, czy to jest to. Na to Bigosowa odpowiedziała mi: "Byle jakiej baby do chałupy nie wpuszczajcie, troszkę se tam pogrzeszcie, potem się wyspowiadajcie i do domu". Nie wiem, czy to dobra rada, ale na pewno śmieszna - opowiada aktor.
Według Chudeckiego sprawy uczuć są superważne, a pomyłka w tej dziedzinie może wiele kosztować. Mimo że w jego życiu pojawiło się ostatnio kilka kobiet, to jak mówi, bardziej przyjaźnie to niż miłości. Choć, jak się okazuje, aktor otrzymuje konkretne propozycje małżeńskie.
- Zdarza mi się odbierać telefony od kobiet, które mi składają propozycje matrymonialne, ale to niesmaczne. Nie chcę się stawiać w gablocie, chcę spotkać miłość. Można powiedzieć, że to moje noworoczne postanowienie - mówi z uśmiechem Chudecki.