Krzysztof Cugowski nie wybiela swojego życiorysu. Bo wokalista Budki Suflera jest jedną z nielicznych gwiazd, która szczerze i odważnie opowiada o swoim życiu. Życiu, w którym nie brakowało alkoholu, narkotyków i kobiet. Artysta nie wstydzi się jednak popełnionych błędów. Przyznaje też, że za mało czasu poświęca swoim synom i nie jest zbyt dobrym ojcem.
- Pierwsze swoje małżeństwo zawarłem za wcześnie. Moja żona miała 18 lat. W takim wieku człowiek ma mierne pojęcie o wszystkim. Moi synowie, Wojtek (32 l.) i Piotrek (29 l.), ożenili się w tym roku. Rodziny założyli więc we właściwym wieku. Dla mężczyzn to jest doskonały czas na ożenek, bo są dojrzali emocjonalnie.
Cugowski przez całe życie dużo pracował. Grał nawet 60 koncertów miesięcznie i nie miał zbyt wiele czasu dla synów. Z ich matką Małgorzatą rozwiódł się w połowie lat 90., bo zakochał się w poznanej w Stanach Zjednoczonych Joannie.
- Ona mieszkała w Stanach, ja w Polsce. Wszyscy znajomi i rodzina namawiali nas, żebyśmy byli razem i żebyśmy swoich partnerów oszukiwali i prowadzili tzw. podwójną grę. My jednak wykonaliśmy dosyć kategoryczne ruchy. Nie ukrywam, że bardzo trudne. To nie była zabawa. Wiemy teraz, że zrobiliśmy dobrze. Decyzja o kolejnym moim dziecku (Krzysiu) była raczej naturalna. Ja i Joanna mamy dzieci z poprzednich małżeństw i chcieliśmy mieć wspólne - zwierza się piosenkarz.
Lider Budki Suflera jest dla siebie surowy, jeśli chodzi o wychowanie synów.
- Ja zawsze mówię, że nie jestem dobrym ojcem - twierdzi. - Oczywiście kocham swoje dzieci bezdyskusyjnie. Z Krzysiem pójdę czasem do kina. W domu wspólnie oglądamy filmy. Ale ogólnie mało jest rzeczy, które robimy razem. Teraz jestem dziadkiem, bo niedawno Wojtek został ojcem Wiktorii (1 mies.). Nie bardzo wiem, na czym będzie polegała moja rola. Bo ja nie bardzo umiem rozmawiać z małymi dziećmi i nie umiem się nimi opiekować - dodaje Cugowski.