- Pana jubileuszowy, setny album jest zatytułowany "Nigdy nie jest za późno". To osobiste przesłanie?
- Każda moja płyta ma jakieś przesłanie, a ta jest szczególna, bo setna. Tytułowa piosenka rzeczywiście bardzo silnie odnosi się do moich osobistych przeżyć. Śpiewam, że nigdy nie jest za późno, żeby marzyć dalej, zacząć od nowa, nigdy nie jest za późno, by raz jeszcze próbować.
- Wiele razy pan tak zaczynał, od nowa?
- Tak, wiele razy szukałem, goniłem marzenia. Bywało, że to, co znalazłem, wcale nie było tym, za czym tak goniłem. Zaczynałem więc od początku. Za każdym razem starałem się maksymalnie wykorzystać swoje szanse. Popełniałem błędy, bo któż ich nie popełnia, ale wyciągałem z nich wnioski. Bo świadomość własnych błędów jest bardzo waż-na. I oczywiście umiejętność ich naprawiania. Tak samo, jak świadomość i chęć naprawienia zła, jakie się wyrządziło.
- Często podkreśla pan teraz, że jest człowiekiem szczęśliwym, spełnionym. To znaczy, że już nie trzeba biec za marzeniami? No, bo skoro już się spełniły...
- To nie tak. To znaczy, jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Uważam się za farciarza. Mam cudowną żonę, anioła po prostu, dar z nieba. To ona sprawiła, że znowu stałem się człowiekiem pełnym wiary, że moja wiara się pogłębiła. Dzięki niej nauczyłem się cieszyć drobiazgami. Ale oczywiście marzę nadal, bo bez marzeń żyć się nie da.
- Pan mówi o żonie: anioł, żona o panu: mój królewicz na białym koniu. Patrząc na was, widać, jak bardzo się kochacie. Pozazdrościć. Jaka jest pana recepta na udany związek?
- Trzeba o siebie nawzajem dbać, mieć do siebie zaufanie, podsycać miłość. Ja, kiedy Ewa idzie w nocy na siusiu, wstaję i zapalam jej światło, żeby się nie potknęła. Przykrywam jej plecy, jak się odkryje. A ona przynosi mi do łóż-ka śniadanie.
- Na tej ostatniej płycie znalazła się piosenka "Na zawsze razem". To właśnie o was?
- Tak, to taka nasza przysięga. Takiego skarbu, jak moja piękna, mądra żona, już nie wypuszczę z rąk.
- A kiedyś deklarował pan poligamię!
- To było kiedyś. Dziś jestem innym człowiekiem.
- Czy jednak nie za dużo bierze pan na siebie? Tyle koncertów, nagrań, spotkań z fanami...
- Nie wyobrażam sobie życia przed telewizorem, w ciepłych bamboszach, na kanapie. Ja muszę wciąż być w drodze. Muzyka to mój żywioł, to mnie napędza. Dostałem talent od Boga za darmo i nie chcę, nie mogę go zaprzepaścić. Mam jeszcze w sobie tyle sił, że mogę go podwajać, potrajać.
- Czyli "Nigdy nie jest za późno"?
- Właśnie, dokładnie tak.