Artystka kilka miesięcy temu przeszła operację wstawienia rozrusznika serca. Ale nawet ten ciężki zabieg nie zmusił jej do zwolnienia tempa. Pani Izabela ze szpitala wypisała się na własne życzenie i już po 4 dniach od operacji dała koncert. - Nigdy dotąd żadnego koncertu nie opuściłam. Na szczęście nic się złego nie stało. Ale zamieszania z tym było sporo. Kiedy moja córka Kasia, która cały czas czuwała pod drzwiami w klinice, potwierdziła lekarzom, że muszę wyjść i oni w końcu ustąpili, to chwilę później zaniemówili z wrażenia. Koncert miał odbyć się w Białymstoku, a ja byłam operowana we Wrocławiu - opowiada piosenkarka. I zaraz przyznaje, że energia zawsze ją rozpierała. - Znajomi żartowali, że gdyby tak podłączyć mnie do kontaktu, to zaczęłabym świecić. A teraz wydaje mi się, że tej energii mam jeszcze więcej. Zresztą jest mi ona bardzo potrzebna, bo właśnie przygotowuję galę z okazji 50-lecia naszego Tercetu Egzotycznego - mówi pani Izabela.
- Kilka miesięcy temu przeszła pani operację wstawienia w sercu rozrusznika. Zabieg odbył się w środę, a już w piątek wypisała się pani ze szpitala na własne żądanie, nie bacząc na protesty lekarzy...
- Bo w niedzielę miałam koncert, a ja nigdy dotąd żadnego nie opuściłam. Na szczęście nic się złego nie stało. Ale zamieszania z tym było sporo. Kiedy moja córka Kasia, która cały czas czuwała pod drzwiami w klinice, potwierdziła lekarzom, że muszę wyjść i oni w końcu ustąpili, to za chwilę zaniemówili z wrażenia. Bo ona zapytała: "A czy wiecie, że ten koncert ma się odbyć w Białymstoku?". A ja byłam operowana we Wrocławiu, gdzie mieszkam. Ale jakoś wszystko dało się zorganizować. Z Wrocławia do Warszawy poleciałam samolotem, potem podstawiono mi samochód. Tylko już na scenie zapomniałam, że mam nie machać lewą ręką. W trakcie występu zaczęłam nią machać. I nagle słyszę od strony zespołu "Ręka, ręka!".
- Podobno zaraz po powrocie do domu zabrała się pani do czyszczenia podłogi w salonie... na kolanach. Czy to jednak nie przesada, po takim ciężkim zabiegu?
- Energia zawsze mnie rozpierała. Znajomi żartowali, że gdyby tak podłączyć mnie do kontaktu, to zaczęłabym świecić. A teraz wydaje mi się, że tej energii mam jeszcze więcej. Zresztą jest mi ona bardzo potrzebna, bo właśnie przygotowuję galę z okazji 50-lecia naszego Tercetu Egzotycznego. Oczywiście nie sama, ale i tak roboty mam sporo.
- W zeszłym roku wydała pani nową płytę "Pijmy za miłość". Kilka utworów na niej wykonuje pani z córką, Kasią. Ona przejmie pałeczkę?
- Ależ ja nie mam jeszcze zamiaru żadnej pałeczki przekazywać. Nawet własnej córce, z którą zresztą cudownie mi się współpracuje. Zamierzam występować tak długo, jak długo publiczność będzie chciała mnie słuchać i oglądać.
Jak dotąd spotykam się z tak wielkimi wyrazami uznania, że mam nadzieję, iż to jeszcze potrwa. Ludzie wciąż lubią naszą muzykę, a na koncerty przychodzą całe pokolenia.
- Czyli jeszcze nie "Pamelo, żegnaj"?
- Nie, na pewno nie. Ale nie śpiewam tylko starych przebojów. W repertuarze mam przecież wiele nowości. Zauważyłam jednak, że publiczność lubi powracać do tych dawniejszych.
- Kiedy przed kilkunastu laty zmarł pani mąż, Zbigniew Dziewiątkowski, nie chciała pani śpiewać "Pameli", tak bardzo się z nim kojarzyła...
- Nie chciałam, ale byłam zmuszana. Pamiętam ten pierwszy koncert po śmierci Zbyszka, kiedy publiczność, nie mogąc się doczekać tej piosenki, sama zaczęła ją śpiewać. A ja w tamtym momencie, jakbym usłyszała jego głos: "Matka, weź się w garść, śpiewaj". No i potem już nie miałam z tym problemów.
- To prawda, że w latach 70. ubiegłego wieku została pani "królową odsłoniętego brzucha"?
- Akurat wracaliśmy z trasy po Ameryce Południowej. Tam rzeczywiście nosiłam stroje odsłaniające brzuch. I taką modę zaczęłam lansować w Polsce, co nie wszystkim się podobało. A jeśli już jesteśmy przy tytułach, to byłam też królową muzyki południowoamerykańskiej.
- I przez pewien czas królową kiczu...
- Różne są gusta, a o nich się nie dyskutuje. Zasadniczo jednak sądzę, że nie mam wrogów i ludzie są mi życzliwi. Chyba dlatego, że ja też staram się taka być. Czytam teraz "Potęgę podświadomości" i jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że życzliwe nastawienie do świata zjednuje przyjaciół. Ja kocham wszystkich.
- Jednakowo?
- Może nie, ale przynajmniej się staram. Myślę, że w takim spojrzeniu na życie pomagają mi codzienna gimnastyka, basen, joga... Wtedy czuję, jak szaleją we mnie endorfiny szczęścia.
- Dziękuję za rozmowę.
Izabela Skrybant-Dziewiątkowska
Popularna piosenkarka. Przyszła na świat w 1941 roku w Łukowcu Wiszniowieckim k. Lwowa. Ukończyła liceum muzyczne we Wrocławiu. W latach 1961-64 była solistką Operetki
Wrocławskiej. W 1963 roku związała się z zespołem Tercet Egzotyczny, z którym występuje do dziś. Ich największe przeboje to "Pamelo, żegnaj" czy "Chłopcy, których kocham". Przez wiele lat była żoną Zbigniewa Dziewiątkowskiego, gitarzysty Tercetu, który zmarł w 2002 roku. Z zespołem nagrała ok. 20 płyt. Ma dwie córki - Kasię i Anię.