Ewa Kuryło i Piotr Pręgowski: Jesteśmy jak papużki nierozłączki

2011-05-23 4:00

Od 36 lat tworzą udany związek. Przetrwali trudne chwile i zastój w życiu zawodowym. Od kilku lat są rozchwytywani i wiele grają

- Można powiedzieć, że połączyło państwa aktorstwo?

Piotr Pręgowski: - Jeżeli dobrze pamiętam, a coraz częściej muszę to sprawdzać (śmiech), to zauroczenie nastąpiło podczas egzaminów do szkoły teatralnej. Zobaczyłem wtedy swoją przyszłą żonę, która wywarła na mnie niesamowite wrażenie. To było dla mnie przecudne zjawisko, niezwykły wdzięk i uroda. Mam tylko lekkie obawy co do tego, czy na drugą stronę też to tak działało, ale nie zajmujmy się tym zbytnio (śmiech).

Ewa Kuryło: - U mnie zauroczenie przyszło później. Ja bym się do niego nigdy w życiu nie zbliżyła, bo taki mi się wydawał zbyt energiczny i...

P.P.: - Na pewno cię nie zaskoczyłem swoim wzrostem...

E.K.: - Nie (śmiech), ja w kategoriach urody w ogóle tego nie odbierałam. Nie był wtedy dla mnie facetem, z którym mogłabym być. Piotrek imponował wszystkim na roku, bo był kreatywny, zdolna bestia po prostu, ale taka zdolność nie przyciąga. Człowiek myśli sobie, że on jest taki dobry, a ja taka normalna. Potem zrobiliśmy razem spektakl. Przestraszyłam się, że z nim dostałam tę etiudę, bo myślałam, że może nie dam rady i nawet sporo się kłóciliśmy przy jej tworzeniu, ale coś zaiskrzyło. No i tak zaczęliśmy się przyjaźnić, a potem wybuchła namiętność. I tak jest do dzisiaj.

- Mówią państwo o sobie, że mają rogate charakterki. Jak się dogadują takie dwie artystyczne dusze?

E.K.: - Oj tak, mamy rogate charakterki. Dogadujemy się, bo wybuchamy na zmianę. Jeżeli ktoś musi wybuchnąć, bo tyle emocji się nagromadziło, to się wykrzyczy i wyzłości, a druga osoba w tym momencie jest spokojna. Tak jakoś natura to ustawiła, że bardzo rzadko zdarza się, że razem mamy wybuch, ale kłócimy się, aniołami nie jesteśmy. Bardziej przypominamy taką włoską rodzinę. Bywa głośno i emocjonalnie, ja lubię się popłakać na koniec, a potem jest godzenie.

P.P.: - Nikt nikomu nie obiecywał, że będzie łatwo. Zresztą nie może być w życiu zbyt lekko, bo wtedy nie miałoby ono smaku.

- Dużo czasu spędzają państwo razem?

P.P.: - To dziwne, fascynujące i chyba powinno być karane, bo normalni ludzie tak nie żyją. A my razem do szkoły, razem ze szkoły, razem na egzamin, razem w jednym teatrze, razem na próbę i razem z próby do domu. Ja myślę, że nas już powinni pokazywać na jarmarkach.

E.K.: - To jest chore (śmiech), ale jest dobrze, tak nam Bozia dała.

- Omawiają państwo wspólnie role?

E.K.: - W życiu, nie! Każdy z nas sam pracuje z tekstem, siedzi wtedy w dużym pokoju przy stole i coś tam układa, a jeżeli się o coś sprzeczamy, to o bałagan, bo teksty się mieszają. Każdy musi przez siebie to przefiltrować. Bardzo to dziwne, bo ludzie mówią, że jesteśmy podobni, a jednocześnie szalenie różni, ale nie jesteśmy sobie w stanie pomagać, a nawet doradzać.

P.P.: - Ale jest też tak, że jeżeli ja coś za bardzo przeżywam albo nie dorosłem do pewnych sytuacji, to moja żona patrzy mi w oczy, puka się delikatnie w czoło i sprowadza mnie wtedy na ziemię.

- To w ogóle nie dochodzi do konfliktów na tle zawodowym?

P.P.: - Jak to nie dochodzi? Dochodzi! W każdym normalnym związku dochodzi do konfliktów. Konflikty muszą być na każdym polu, ale cała sztuka polega na tym, żeby te konflikty nie przeradzały się w jakieś katastrofy. Bo co to jest za życie, gdyby było tak ciągle banalnie dobrze?! No chyba byłoby nudno. Mamy przykłady, że ludzie cierpią w związkach, krzywdzą się nawzajem, a nam się udało. Czasem słońce, czasem deszcz... Wszystkiego powinno być po trochu.

- Jak zareagowaliby państwo, gdyby córka chciała zostać aktorką?

E.K.: - Ale ona chciała zostać aktorką, bo jej się wydawało, że nie istnieje inny świat. Poszła nawet do szkoły teatralnej w Krakowie. Po pół roku jednak zrozumiała, że się do tego nie nadaje. Jest bardzo niezależna, więc woli być po drugiej stronie. Teraz kończy reżyserię.

P.P.: - Jak dziecko jest dorosłe i szuka swojej drogi, to rodzice mogą się tylko przyglądać i trzymać kciuki. Ja jednak zawsze najbardziej bałem się, że moja córka będzie chciała zostać tancerką, a to taki niewdzięczny, krótkotrwały i niszczący organizm zawód. Aktorstwo to jest taka fajna i szczęśliwa profesja, że aktor, jak już się pomarszczy i wygląda jak dojrzały, zasuszony owoc, to nawet dobrze. Twarz starego aktora czy aktorki jest fascynująca, bo możemy sobie podłożyć pod nią mapę jego przeżyć i to jest interesujące.

Ewa Kuryło (56 l.) i Piotr Pręgowski (57 l.)

Ona: aktorka teatralna, telewizyjna, filmowa. Grała między innymi w serialu "Plebania", wciąż gra też w serialu "Ranczo". Z mężem występuje również w widowisku muzycznym "Parcie na szkło". On: aktor, w młodości mistrz juniorów i wicemistrz seniorów w zapasach klasycznych. Słynny odtwórca kultowego Krashana w serialu "Zmiennicy". Dziś gra między innymi w serialach "Ranczo" i "Ludzie Chudego".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają