Joanna Jabłczyńska o tym, że jej ojciec Bronisław ma kochankę, dowiedziała się mając 18 lat. Był to dla niej wielki cios. Po sprawdzaniu rachunków za rozmowy telefoniczne, zauważyła, że jeden numer często powtarzał się na fakturze. Okazało się, że był to numer telefonu kobiety, z którą ojciec zdradzał jej mamę. - Nie było mocniejszego ciosu w moim życiu. Nie było takiego ciosu jak tamten (…) Ja wtedy żyłam w totalnej bańce z kucykami Pony i tęczami. I nagle takie walnięcie, gdzie tata nie był tylko tatą, on był bogiem (…) Nie pamiętam siebie w gorszym stanie - wyznała aktorka w rozmowie z Żurnalistą.
Gwiazda "Na Wspólnej" z wykształcenia jest radczynią prawną i wie, że praca może bardzo mocno pochłonąć człowieka. Tak właśnie tłumaczyła sobie częste nieobecności swojego byłego już partnera. - Jak byłam zdradzona, to klasycznie dowiadywałam się ostatnia z ostatnich. A dzień przed nie tyle rękę, ile głowę bym sobie dała uciąć za tę osobę. To jest mocne walnięcie. To nie tak, że były jakieś rozkminy, coś było nie tak, SMS-y, późne wychodzenie. Dla mnie nie było problemu, że "jest więcej pracy, więc dzisiaj nie wracam na noc". Albo, że jedź na wieś sama, ja dojadę. Łykałam wszystko jak pelikan. Mnie nie przyszło do głowy, że tam coś może być nie tak - wyjawiła Jabłczyńska.
Aktorka wcześniej odważyła się także opowiedzieć o poważnej operacji, którą przeszła. Pogorszenie stanu zdrowia wiązało się u niej ze stresem. - Nasze życie na co dzień, osób znanych, wygląda tak samo, jak innych osób. Przeżywamy zdrady, rozstania, śmierć bliskich... Miałam gorszy czas i odbiło się to na zdrowiu - przyznała w rozmowie z Pomponikiem.