Podczas nagrań do programu „Fort Boyard” nasz dziennikarz zapytał występującą w show Joannę Moro (38 l.) o jej wokalne niepowodzenia, gdy śpiewała m.in. piosenkę German. Sytuacja powtórzyła się rok temu na Wakacyjnej Trasie Dwójki, kiedy podczas powtórki koncertu w czasie występu Joanny Moro nie usłyszeliśmy zaplanowanego playbacku, tylko... fałsze. Kiedy z ust dziennikarza padła sugestia, że może byłoby dla niej lepiej, żeby nie śpiewała, Moro się uniosła.
Zobaczcie naszą rozmowę z aktorką.
Polecany artykuł:
Joanna Moro broni swoich występów wokalnych
Kilka twoich występów zakończyło się wpadką. Nie poddajesz się, zamierzasz śpiewać dalej?
- Nie uważam, żeby to były wpadki.
Fałszowania i innych technicznych problemów nie nazywamy wpadką?
- Myślę, że podczas koncertu w Opolu wyszłam po raz pierwszy na scenę. Jestem aktorką. Nie byłam do tego w ogóle przygotowana. Powiedzieli mi, że mam iść wystąpić. Zestresowałam się. Upadłam przedtem na scenie. Nie jestem piosenkarką, więc nie wiem, czego ode mnie się wymaga?! Jestem aktorką. Zagrałam Annę German i nie wiem, dlaczego to musi być jakby wpadka? Wpadkę zrobili dziennikarze czy media, bo zaczynają mówić o tym, że Joanna Moro zmasakrowała Annę German. To jest przykre, bo nie zabiłam jej. Nie zrobiłam nic złego.
Potem widzieliśmy też występ na letniej trasie Dwójki, gdy w telewizji usłyszeliśmy coś, co odbiegało od dobrego występu.
- Naprawdę?! Ja widziałam koncert, powtórkę, i było bardzo ładnie. To, że akurat technicznie podczas jakiejś powtórki był puszczony głos nie wiadomo skąd, to nie wiem. Bo ja na koncercie wystąpiłam i proszę zapytać ludzi, którzy siedzieli na koncercie, było wszystko OK, było wszystko zgodnie z planem.
Ja cię podziwiam, bo wiem, że szkolisz się i chcesz śpiewać dalej.
- Nie! To jest po prostu nie fair. I robienie wielkiej krzywdy! I mam nadzieję, że ludzie, którzy śpiewają i ludzie, którzy coś takiego mówią, zbadają najpierw sedno sprawy. Bo to jest po prostu nieprawda. To jest słabe, że ktoś mi wmawia coś, czego nie było i stawia mnie w złej sytuacji.
Wiesz, my, dziennikarze, jesteśmy też zwykłymi odbiorcami tych występów.
- Tak, tylko, że to była powtórka, podczas której był puszczony głos nie wiem skąd w ogóle. Nie wiem w ogóle, co tam się stało. Na powtórce technicznie ktoś specjalnie, lub niespecjalnie podłożył.
To nie zniechęca cię do kolejnych występów na scenie w telewizji?
- Nie, nie zniechęca mnie to. Jest to trudne na pewno, bo ktoś mi wmawia, że czegoś nie dam rady zrobić.
Ale jeśli sama mówisz, że nie jesteś piosenkarką, to może nie ma sensu się pchać po raz kolejny na scenę, żeby śpiewać na niej?
- Wiesz co? Myślę, że dużej rzeszy ludzi przekazuję, tak jak na przykład Kora, którą podziwiam i kocham, i ona przekazuje emocje, przekazuje swój stan, ona przekazuje prawdę. Ja jestem artystką! Więc ja przekazuję prawdę! Więc ja nie jestem piosenkarką, która codziennie występuje w musicalu, trzaska trzy musicale i po prostu ma to zrobione. Ja wiem, że to są tylko mięśnie. Więc tak, szkolę się z tego, mówię: tak, OK, na tym Opolu nie umiałam tego robić, bo nie jestem piosenkarką, zrobiłam przed tym 15 koncertów, gdzie wyszło OK, a tutaj akurat wyszło nie OK. (...) Ja oczywiście rozumiem, że jeśli to jest takie straszne, że ja się pcham do tego, mówię: "Kurdę, jestem super, jestem piosenkarką, słuchajcie mnie"... Nie, czy ja taka jestem?! Czy ja jakoś natrętnie do tego podchodzę?! Nie, ja nie mówię, że to robię super.
Rozmawiał Adrian Nychnerewicz
Joanna Moro jest kolejną gwiazdą programu "Fort Boyard", który zobaczymy w piątek na viaplay.pl.