Joanna Racewicz ostatnio skupia się na swojej pisarskiej karierze. W zeszłym roku wyszła jej książka "Poczekalnia. 13 rozmów o pandemii", a teraz ogłosiła, że na rynek trafia jej nowa pozycja „To nie kraj, to ludzie”. "Książka o emocjach, napisana emocjami. Opis dramatycznych losów wojennych uciekinierów i portrety ludzi, którzy im pomagali. I wciąż to robią. Najpiękniejsza armia pospolitego ruszenia. Każdy w niej teraz na wagę złota, bo pierwsza fala empatii dawno opadła", zachwala swoje dzieło autorka. Jednak i tak najgłośniej jest o jej urodzie i kwestii, czy są to po prostu dobre geny, czy Joanna Racewicz skorzystała z pomocy chirurga.
Racewicz ujawnia prawdę na temat swojego wyglądu
Joanna postanowiła odnieść się do rewelacji, że jest stałą bywalczynią gabinetów medycyny estetycznej. Do tego pojawiają się złośliwe komentarze Internautów, które przytacza dziennikarka:
„Co ona sobie zrobiła z twarzą?” „Kiedyś była piękna” „Racewicz to podróba” itd. itp. Zdarta płyta. Do znudzenia. Ileż można? Do zwycięstwa?
W dalszej części wpisu Racewicz postanowiła opisać, jak wygląda prawda.
Celebrytka wymienia po kolei, co zrobiła ze swoim ciałem. Oczywiście jest to tylko żart z jej strony, wynikający zapewne z bezsilności.
"No to - ognia ‼️?Mam sztuczny nos, oczy, zęby, policzki. Do tego paznokcie, biust, tyłek i kolana. A, przepraszam. Kolana są podrobione, ale to z powodu nart, a nie peselu.
?Starzeję się bez klasy i godności. Wieczorem odkręcam sobie ręce, wyjmuję policzki i odpinam kępy włosów i zaraz potem wrotki. Mam w sobie więcej plastiku, niż martwy wieloryb u wybrzeży Dominikany. Miną też się można zadławić. Ktoś jeszcze chce spróbować? Z ironicznym pozdrowieniem", napisała.