Joanna Racewicz 29 marca po raz ostatni poprowadziła "Panoramę" podczas której pożegnała się z widzami. Dziennikarka do tej pory nie zabierała głosu w sprawie swojego zwolnienia. Do teraz.
- Mówiąc precyzyjnie - nie przedłużono mi kontraktu z Panoramą i TVP Info. O tym, że od jutra "pani dziękujemy" dowiedziałam się ostatniego dnia kontraktu, dwie godziny przed wejściem na antenę. Bez szerszego uzasadnienia, poza : "nie pasuje nam pani do nowej koncepcji programowej". Proszę nie pytać mnie o komentarz - powiedziała w rozmowie z "Twoim Stylem".
Dziennikarka nie kryje swojego rozżalenia. Twierdzi, że została straszliwie potraktowana i że nikt nawet nie pomyślał, o tym, że jest samotnie wychowującą matką.
- Czegoś takiego nie zrobiłabym nikomu. Na pewno nie kobiecie, która została z dzieckiem i za chwilę będzie obchodziła szóstą rocznicę śmierci męża. Szef ma prawo, by dobierać sobie współpracowników, to prawda. Ale ma też obowiązek traktować ich z szacunkiem. Wszystko jest kwestią smaku, jak powiedział Herbert. Jestem zdania, że zawsze warto rozmawiać. Tyle że to była sytuacja, kiedy maczeta wygrywa z rozmową - dodała.
W domu Joanna Racewicz musiała wytłumaczyć 8-letniemu synkowi, że straciła pracę. W jaki sposób to zrobiła? Ta wypowiedź chwyta za gardło.
- Kiedy wróciłam do domu po ostatnim dniu w Panoramie, przy kolacji powiedziałam szczerze i na tyle otwarcie, żeby Igor mógł zrozumieć: To był mój ostatni dyżur, teraz przez chwilę nie będę miała pracy i muszę się zastanowić, co dalej. Synek mnie przytulił, popatrzym swoimi cudnymi oczami i powiedział: "Wiesz co, mamusiu? Ty się nie martw, możesz prowadzić Jeden z dziesięciu. Jesteś taka mądra, znasz odpowiedzi na wszystkie pytania - opisuje szczerą rozmowę z 8-latkiem Joanna Racewicz.
Zobacz: Joanna Racewicz - jak tłumaczy synkowi śmierć taty? Wzruszające słowa dziennikarki