Katastrofa smoleńska, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku była ogromną tragedią nie tylko dla Polski, lecz przede wszystkim dla bliskich tych, którzy zginęli na pokładzie Tu-154. Wśród ofiar był Paweł Janeczek, który był porucznikiem Biura Ochrony Rządu przy prezydencie, a prywatnie był mężem dziennikarki Joanny Racewicz. W ostatnim wywiadzie była prowadząca "Panoramy" wróciła pamięcią do tych tragicznych chwil. Emocje były tak duże, że na chwilę musiała przerwać wywiad.
Joanna Racewicz o katastrofie smoleńskiej. "Pamiętam ten brzęczący telewizor"
W rozmowie z portalem "Świat Gwiazd" dziennikarka opowiedziała jeszcze raz o tych bolesnych chwilach. W dniu katastrofy pracowała. Przeprowadzała wywiad z Anią Dąbrowską
- Odbyło się pierwsze wejście, program zaczął się o 8:30, zrobiłyśmy pierwszą rozmowę i w przerwie reklamowej ktoś otworzył komputer i pamiętam takie zdanie: "Boże, słuchajcie, możemy nie mieć prezydenta". Zaczęłam dzwonić do Pawła, jego telefon był wyłączony. Nie odbierał. I sygnał jak przy trybie samolotowym. Dzwoniłam do jego kolegi, który odebrał, jakaś taka dziwna wymiana zdań, "poczekaj, sprawdzam". Ja zrozumiałam, że on jest na tym pokładzie - mówiła w rozmowie z portalem.
W pewnym momencie emocje były tak duże, że na chwilę przerwano rozmowę. Po chwili dziennikarka opowiedziała, co działo się podczas tego tragicznego dnia.
- A potem pamiętam tylko tyle, że już nie było następnego wejścia, że Remik, który był wtedy producentem tego wydania, odwiózł mnie do domu. Chociaż ja się upierałam, że pojadę sama, ale "nie, nie, nie, nie pojedziesz sama, ja cię odwiozę". No i potem zaroiło się w domu od ludzi, a ja mogłam tylko przytulać Igora i o niczym innym nie myślałam. Pamiętam ten brzęczący telewizor, Jarek Kuźniar i Beata Tadla, i to Beata powiedziała: "Paweł Janeczek", wymieniających tych, którzy byli na pokładzie - dodała.