- Finał 2. sezonu „Leśniczówki” coraz bliżej. Co czeka pani bohaterkę Kasię Ruszczyc?
- Teraz widzowie obserwują moją bohaterkę w momencie, kiedy usiłuje jakoś stanąć na nogi, także finansowo. Jej związek nie ma się dobrze, ona i jej partner żyją osobno, każde usiłuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kasia może zostać bez środków do życia, więc wymyśla biznes agroturystyczny. Stara się przyciągnąć ludzi do leśniczówki, żeby móc zarabiać. Chce być niezależna.
- Kobiety w „Leśniczówce” są bardzo niezależne.
- Kasia na pewno taka jest. W niełatwym dla siebie czasie odnajduje siłę, by dociekać różnych prawd: o sobie samej i o kondycji swojego związku z Krzysztofem, ale też prawd związanych z historią Leśniczówki i ludzi tam mieszkających. Będzie dążyła do tego, żeby społeczność żyjąca w Leśniczówce postępowała zgodnie z dobrymi wartościami. To jest bardzo pozytywne w tym serialu, że oprócz tego, że chcemy pokazywać różne postawy, to jeszcze wspierać te kobiety, które znalazły się w trudnych sytuacjach w życiu.
- Takich wątków w serialu jest więcej. Zwraca uwagę na konieczność chronienia środowiska, poruszał także temat badań mammograficznych...
- Tak. Dobrze, że mówimy i uświadamiamy. Ja jednak skupiam się na kobiecie, która zostaje sama, bez środków do życia, ze świadomością zdrady, i która stawia tym wszystkim trudnościom czoła. Przecież kobiet, które, znalazły się w podobnej sytuacji jest bardzo wiele i nie poddają się, nie czekają biernie na to, co los przyniesie tylko zaczynają same kształtować i wpływać na swoją rzeczywistość.
- W jednym z wywiadów powiedziała pani, że grając Kasię, w pewnym sensie gra samą siebie. Jak bliska jest pani ta postać?
- Kaśka Ruszczyc ma ze mną dużo wspólnego, ale to nie jest nic szczególnego. Jak się gra w tego typu produkcji, telenoweli, to nie ma specjalnie miejsca ani czasu na przesadną kreację czy stworzenie postaci bardzo odbiegającej od warunków aktora, czyli od tego, jak ten aktor wygląda, od jego fizyczności, energii, sposobu mówienia. Nie można przytyć, czy przefarbować na tak długi okres realizacyjny włosów na inny diametralnie kolor. Pracujemy codziennie już przez rok, bardzo intensywnie. Więc jest tak, że żyję trochę życiem Kasi, a ona moim.
- Kasia Ruszyczyc musiała wybrać: wielkie miasto czy przeprowadzka do leśniczówki na łono natury. A pani co by wybrała?
- Ja jestem niedookreślona w tym względzie, bo lubię i wielkomiejskość i ciszę małych miasteczek i wsi. Lubię atmosferę wielkich aglomeracji, Nowego Jorku czy Paryża, urocze kafejki gdzie można usiąść, obserwować i poczuć te miejsca. Ale nie mieszkam w mieście. Mieszkam poza miastem. Tak samo uwielbiam przyrodę i ciszę. Ten kontakt z przyrodą jest dla mnie ukojeniem. Dążę do tego, żeby na co dzień żyć w harmonii i spokoju.
- Wkrótce kończy pani 50 lat. Czy 50-tka coś zmienia w życiu kobiety?
- 50 lat to jest pół wieku. Na urodzinach śpiewa się „100 lat, 100 lat!”, a tu nagle 50! Myślę że to zobowiązuje. Mam takie poczucie, że wiek nas zawsze zobowiązuje do tego, żebyśmy byli mądrzejsi. Dla mnie każdy rok jest po to, żeby się rozwijać i ulepszać. Dodatkowo natura jest dla mnie tak łaskawa, tak więc ta 50-tka jest trochę abstrakcyjna. Najbardziej jednak zakłopotana jestem, kiedy na Instagramie, który prowadzę często czytam pod zdjęciami, że się nie w ogóle nie zmieniam. Nie wiem wtedy, co mam z tym zrobić i co odpowiedzieć...
- Bo każda kobieta by tak chciała!
- Nie każdy ma 154 wzrostu i nie każdy waży 48 kg. Przy takich gabarytach jest łatwiej. Oprócz tego jeszcze trzeba dobrze myśleć o sobie i o świecie – to zawsze dobrze robi.
Emisja w TV:
Leśniczówka
poniedziałek-wtorek 20.30 TVP 1
środa 20.25 TVP 1