Jerzy Szuj to odważny facet, który nie ma leku wysokości, więc śmiało może przemierzać powietrzne przestworza. Jorrgus opanował latanie wiatrakowcem, którego nazywa też „dużym komarem". Póki co jeszcze nie posiada własnej maszyny, ale korzysta z pojazdu kolegi. - Wiatrakowiec jest w stanie pomieścić dwie osoby. Mój dobry kumpel Rafał posiada taki sprzęt i chętnie mi go użycza. Latamy najczęściej nad Białowieżą. Teraz, z racji tego, że pogoda przestaje sprzyjać, robimy sobie przerwę, ale jak tylko znów zrobi się ciepło wracamy do swojej pasji - mówi w rozmowie z SE.PL Jerzy Szuj. Artysta zdradził nam równie, że jest w trakcie wyrabiania patentu na pilota wiatrakowca, co wcale nie mało kosztuje. - Robię patent na ten sprzęt. Są to koszty około dwudziestu tysięcy złotych. Na kursie trzeba wylatać dwadzieścia godzin - opowiada Jorrgus, który o zakupie własnego sprzętu na razie nie myśli. - Nie jest to tanie hobby. Może kiedyś zainwestuję we własny wiatrakowiec, ale jeszcze nie teraz, bo już sama licencja nie jest tania. Egzamin będę miał dopiero wiosną, więc wtedy będę się zastanawiał co dalej - dodaje. - W jedną godzinę jestem w stanie przelecieć nawet 300 kilometrów. Pojazd pali naprawdę niewiele, bo około 15 litrów paliwa na sto kilometrów - kontynuuje Szuj.
Wiatrakowce posiadają wiele zalet: są lekkie, tańsze oraz łatwiejsze w obsłudze niż śmigłowce. Potrafią osiągnąć prędkość sięgającą 150 kilometrów na godzinę i wznieść się na wysokość 1500 metrów.