Oczywiście na pewno zrobili to, żeby mieć piękne i niepowtarzalne zdjęcia zrobione przez profesjonalistów. I pewnie nie dostali za to ani grosza. Zdecydowanie bardziej podoba nam się, gdy jakaś gwiazda pozuje z dzieckiem w prasie za pieniądze, ale potem przekazuje je na cele charytatywne.
Z wywiadu, którego Natasza i Janusz udzielili magazynowi "Viva", dowiadjemy się, że ich córeczka Kalinka to prawdziwy anioł.
"Sami jesteśmy zszokowani. Byłam pewna, że Kalina będzie płakała całe noce, a ja będę nieprzytomna ze zmęczenia. Wyobraź sobie, że niedawno położyliśmy ją spać o 23., po ostatnim karmieniu. Następnego dnia mała wstała o 9. rano. Spała 10 godzin bez przerwy!" - chwali się Urbańska.
Dowiadujemy się także, że mimo wcześniejszych zapewnień Nataszy, że Józefowicz nie będzie uczestniczył przy porodzie, ten był obecny przy żonie cały czas. Jak twierdzi Urbańska, to dlatego, że tylko przy mężu czuła się bezpieczna i mogła spokojnie rodzić. Janusz oczywiście bardzo się bał i początkowo protestował przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale w końcu dał się przekonać. A po porodzie nawet sam ubrał Kalinkę.
Z wywiadu dowiadujemy się też, że początkowo młodzi rodzice bali się, że sobie nie poradzą z nowymi obowiązkami. Pomogli dobra położna, a teraz dodatkowo niania, zresztą też Natasza.
"Polecili mi ją sąsiedzi, którzy mieszkają koło naszego domu za Warszawą. Natasza kiedyś pracowała w żłobku i ma wspaniałe podejście do dzieci. Nie będę już się bała zostawiać z nią małej, kiedy wrócę do pracy" - twierdzi tancerka.
A to, jak wiemy, już nastąpiło. Urbańska bierze udział w próbach, miała też już kilka występów w teatrze Buffo, w tym jeden w sylwestra, niecałe 3 tygodnie po urodzeniu dziecka. Czy nie za szybko wróciła do pracy?
"Teraz już wiem, że miałabym depresję, gdybym nie mogła wrócić do teatru. Już nawet wieczorami zaczęłam ćwiczyć brzuszki, żeby szybko wrócić do formy" - mówi Natasza "Vivie".
Natasza mówi też, że teraz jej marzeniem jest nagranie świetnej płyty, której jej córka posłucha za kilka lat i będzie z niej dumna.
Cóż, życzymy zatem powodzenia.