KONIEC JULII. Jaki serial zastąpi Julię - DANIE DNIA zamiast Julii albo zupełnie NOWY SERIAL TVN >>>
- Kraków jest ostatnio pana drugim miastem...
- W sumie tak. Ostatni raz w Warszawie pracowałem przy "Hotelu 52", czyli już jakiś czas temu. W Krakowie kręciłem "Majkę" i teraz "Julię". Fajnie się tu pracuje i szkoda, że ta przygoda niedługo się kończy. Kiedy przyjechałem tu pierwszy raz, każdy miło mnie witał. W sumie spędzę tu prawie trzy lata. Muszę przyznać, że czuję się w Krakowie jak u siebie w domu, bo przecież nie tylko pracowałem, ale też mieszkałem w tym mieście.
- Mieliście w ogóle jakąś przerwę wakacyjną czy kręcicie bez przerwy?
- Mieliśmy miesiąc wolnego. Przez ten czas udało mi się odpocząć. Z natury jestem leniuchem, mistrzem siedzenia i leżenia, więc miałem co robić (śmiech). Chociaż im jestem starszy, tym bardziej staram się ruszać i aktywnie spędzać czas - chodzić na siłownię czy na basen. A tak naprawdę miesiąc to sporo czasu, bo jako aktor nauczyłem się odpoczywać w przerwach między zdjęciami. Zdarza się tak, że potrafię wyspać się w ciągu godziny.
JULIA - więcej o serialu >>>
- Czyli im pan jest starszy, tym więcej dba o siebie?
- Kiedy przekroczyłem magiczną trzydziestkę, zauważyłem, że każdy kolejny rok jest lepszy i bardzo się z tego cieszę. A moja aktywność fizyczna związana jest z tym, że miałem straszne problemy z plecami. Najpierw była rehabilitacja, więc teraz wolę trzymać formę. W końcu muszę być gotowy na zbliżającą się nieuchronnie czterdziestkę.
- Podobno ma pan największe spośród całej ekipy poczucie humoru.
- Zdarza się, że wprowadzam atmosferę błaznowania czy wygłupów. Myślę, że może czasami za bardzo się wydurniam, ale nikt jeszcze mi nie powiedział, że robię coś źle czy opóźniam pracę. Przyznam, że lubię rozluźnić atmosferę na planie i improwizować. Czasami powtarzam jeden dowcip kilka razy, aż w końcu ktoś pomyśli, że naprawdę jestem błaznem. Chodzi o to, żeby ludzie się uśmiechali.
- Maciek przeszedł już wiele. Co go jeszcze czeka?
- Oczywiście cały czas coś zabawnego będzie się działo w życiu Maćka, bo taki ma charakter. Jak już pewnie widzowie zauważyli, od pewnego czasu mój bohater chce zdemaskować Monikę (Marta Żmuda Trzebiatowska - przyp. red.), której naprawdę nie lubi, ale za to szanuje jako przeciwnika. Pewnie zawiodę wszystkich, ale nie wiem, co będzie dalej, nie znam scenariusza, bo lubię być zaskakiwany.
- Ale do danego odcinka zna pan scenariusz?
- Właśnie o to chodzi, że nie. Przychodzę na plan, przebieram się, malują mnie i wtedy czytam sceny, które mam grać. Jestem po ponad stu pięćdziesięciu odcinkach, poznałem już Maćka. Na planie, w trakcie kręcenia scen, pracujemy nad dialogami. Zdarza się, że zmieniamy to, co napisano w scenariuszu i dokładamy coś od siebie. Oczywiście najważniejsze rzeczy zostają. Jednak czasami zmieniamy szyk zdania, formę danej wypowiedzi. Na szczęście mamy pozwolenie, by dodawać od siebie pewne rzeczy, wykazać się. To jest wspaniałe, że wszyscy pracujemy nad tym serialem.
- "Majka" i "Julia", trzy lata spędzone na planie sitcomu. Nie boi się pan zaszufladkowania - aktor telenowelowy?
- Czemu miałbym się bać? Nawet gdyby coś takiego się zdarzyło, to bardzo fajnie. Ci, którzy grają przez wiele lat w takich serialach, wciąż mają pracę, a przecież o to chodzi. Aktorstwo to zawód, w którym o pracę jest bardzo trudno. Mam nadzieję, że te lata, dzięki którym nabieram umiejętności i wyrabiam sobie nazwisko, dadzą mi kolejną pracę. A gdzie, to już jest mi wszystko jedno, bo bez względu na to, czy wyląduję w kolejnym serialu, w teatrze czy filmie, dam z siebie wszystko.
- Ma pan rolę, którą chciałby zagrać?
- To jest pytanie, na które odpowiem krótko. Chciałbym po prostu zagrać następną rolę, w którą zagłębię się najbardziej jak potrafię. To jest najważniejsze, żebym dostał kolejne wyzwanie.