Julia Wróblewska odsunęła się trochę od świata show biznesu. Aktorka wielokrotnie mówiła o tym, że cierpi na stany depresyjne i lękowe. Gwiazda jest pod stałą opieką lekarza i kontroluje swoje zdrowie psychiczne. Są momenty, w których wyznaje fanom w mediach społecznościowych, że czuje się o wiele lepiej. Internauci bardzo wspierają Wróblewską, a dziewczyna czuje z nimi więź i często zamieszcza w sieci osobiste wpisy. Niestety ten nie należy do szczęśliwych. Julka Wróblewska poinformowała o tym, że wczoraj w nocy w jej domu stała się tragedia. Jej fretka Kiara weszła na klatkę i spadła. Zwierzę złamało kręgosłup:
- Próbowałam ją ratować, myślałam, że zemdlała. Jestem załamana, roztrzęsiona. Czuję się winna, mimo że nic nie mogłam zrobić. Ciągle płaczę i jestem na lekach uspokajających (...)
Aktorka ma jeszcze jedną fretkę - Luni. Mają one nawet swój profil na Instagramie. Wróblewska bardzo kocha zwierzęta i śmierć swojego pupila jest dla niej prawdziwym ciosem.
Fretki spełniały role zwierząt terapeutycznych. Wróblewska bardzo o nie dbała, a było to nie lada wyzwanie:
- W domu nie gryzą, ani nie niszczą kabli, ale lubią przewracać butelki, kopać ziemię w doniczce z kwiatami. Jeśli chodzi o tresowanie, to one rozumieją mniej niż psy, ale też nie jest tak, że mają wszystko gdzieś jak koty. Są pomiędzy. Jak zrobią jakąś szkodę albo ugryzą, to trzeba je włożyć na dwie minutki do ciemnego miejsca np. do ich transporterka i one wtedy wiedzą, że postąpiły nie tak, jak trzeba. Jestem absolutną przeciwniczką jakichkolwiek kar cielesnych albo krzyków w kierunku do zwierząt. Trzeba je uczyć odpowiednimi metodami, które nie robią im krzywdy, a pokazują normy zachowań - powiedziała w rozmowie z Plejadą