Podbite oko, zranione czoło i zalane krwią wargi. Takie zdjęcia na swoim Instagramie zamieściła Julka Wróblewska (20 l.). Czyżby gwiazda "M jak miłość" została brutalnie pobita? Na szczęście nie. Aktorka jedynie ma na sobie makijaż, który do złudzenia przypomina prawdziwą krew. Wszystko po to, by wesprzeć ofiary przemocy i zachęcić je do walki o szczęśliwe życie.
- Zdjęcie pewnie zwróciło Waszą uwagę i być może naprowadziło na temat, który przedstawię. Mianowicie chodzi mi o przemoc domową, która w Polsce jest bardzo bagatelizowana.
Czy ktoś z Was wiedział, że w jej wyniku umierają 3 Polki tygodniowo? Rocznie jest to około 500 osób! W 90% kobiety i dzieci! - napisała pod zdjęciem.
Dwudziestolatka jest oburzona faktem, że ludzie słysząc zza ściany krzyki nie śpieszą z pomocą.
- Dlaczego pozwalamy na przemoc, gdy słyszymy krzyki za ścianą? Dlaczego nikt nie widzi siniaków na ciałach dzieci w szkole, a jeśli widzi, boi się zareagować? Wiele dzieci i dorosłych przeżywa piekło w domu, a nikt nie kiwnie palcem, żeby cokolwiek z tym zrobić! Proszę, jeśli dziecko lub dorosła osoba zwierzy Wam się z tego, że jest bita, czy brutalnie karana za głupoty( klęczenie przy ścianie z podniesionymi rękami, izolacja, zamykanie w domu itp.- nie eufemizując, to są tortury psychiczne) zróbcie z tym coś! Nie czekajcie tylko idźcie na policję, bo może się to skończyć tragedią - apeluje.
- Prawdopodobnie ofiary przemocy nie będą chciały, byście coś zrobili, ponieważ jest to jedyny znany schemat, w którym paradoksalnie czują się bezpiecznie. Nie wolno ich słuchać, ponieważ są zamknięte w toksycznej pułapce. Dzwońmy na policję, a pokrzywdzonego/pokrzywdzoną zaprowadźmy na terapię, by poradził/a sobie w nowym środowisku.
Nikt nie zasługuje na to, by być ofiarą przemocy. Psychicznej czy fizycznej. Nie pozwalajmy na to - dodała.