Jurek Owsiak przygotowuje się do 31. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizacja tego corocznego wydarzenia wiąże się z masą przygotowań, które muszą być dopilnowane na ostatni guzik. I choć właśnie to spędza dziennikarzowi sen z powiek, w ostatnich dniach będzie musiał zmierzyć się z czymś jeszcze. Właśnie poinformował o śmierci przyjaciela.
Jurek Owsiak w żałobie. "Kto go znał, ten nawet nie mrugnie okiem na te słowa"
Jurek Owsiak pożegnał przyjaciela w publicznym wpisie, dziękując mu za każdą wspólnie spędzoną chwilę. Nie ukrywa bólu oraz pustki, jaka pozostała po, jak nazwał mężczyznę, bracie.
- Brat łata, kumpel nad kumple, przyjaciel na każdą okoliczność. Kto go znał, ten nawet nie mrugnie okiem na te słowa. Brat Witold, bo tak go nazywaliśmy, a Szczepan Witold, bo tak rejestrowaliśmy się wszędzie tam, gdzie docieraliśmy w naszych nieprawdopodobnych, filmowych wędrówkach - czytamy.
Dziennikarz przytoczył wspomnienia z pewnego wyjazdu z Witkiem, podkreślając, że to właśnie on nauczył go pracy przed kamerą.
- Naszym chrztem bojowym był wyjazd na Festiwal Woodstock do Stanów Zjednoczonych w 1994 roku. I on i ja pierwszy raz w Ameryce, a oprócz tego reszta załogi, dzięki której mogłem zrealizować mega telewizyjną opowieść o tym Festiwalu. Byliśmy jedyną ekipą, która mimo deszczu i warunków wprost z piekła rodem zadomowiła się na tym błotnym Festiwalu jak u siebie w domu. Po chwili wszyscy nas rozpoznawali, lubili i szanowali. Witek prezentował się jak cameraman prosto z Miasta Aniołów. Obaj po angielsku potrafiliśmy policzyć do dziesięciu, ale pamiętam, że ze wszystkimi napotkanymi ucinaliśmy sobie rozmowy, opowiadając o naszej pracy i naszych spostrzeżeniach.
Warto dodać, że żałoba Jurek Owsiak nie przeszkodzi mu w przygotowaniach kolejnego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W sieci prawdziwą furorę robi aukcja Andrzeja Grabowskiego (71 l.), który obiecał odkurzyć zwycięzcy licytacji mieszkanie.