Na swojej oficjalnej stronie w Internecie piosenkarka chwali się, że wygrała proces i co za tym idzie - pieniądze.
"...Muszą przeprosić mnie publicznie i wpłacić pieniądze (które wygrałam) na konto fundacji Ani Dymnej" - napisała artystka. Można by pomyśleć, jak ta Justyna jest szlachetna. Bo przecież podopieczni wielkiej aktorki z pewnością takiego finansowego wsparcia potrzebują. Problem jednak w tym, że w wyroku, jaki zapadł w procesie "Super Expressu" z piosenkarką, nie ma ani słowa o tym, że pieniądze mają być przekazane fundacji "Mimo wszystko". Wyraźnie jest w nim napisane, że kwota ma zostać przekazana "na rzecz Justyny Steczkowskiej".
Jak widać, szczerość nie leży w naturze artystki, która biegała nago po plaży w Turcji, a potem poczuła się obrażona. Szkoda, że teraz Justyna mydli oczy fanom.