Justyna Steczkowska (52 l.) zdobyła się nietypowe wyznanie. Choć jej najmłodsza pociecha ma już 11 lat, diwa dopiero dziś opowiedziała ze szczegółami, jak wyglądał poród Helenki. A był on nietypowy. Gwiazda rodziła w domu i zdecydowała, by nie odcinać pępowiny od jej córki.
Zobacz też: Tego jeszcze nie grali. Steczkowska oczarowana Górniak. A wszystko przez mężczyznę!
Justyna Steczkowska opowiedziała o swoim nietypowym porodzie
Justyna Steczkowska na swoim instagramowym koncie zamieściła obszerną relację z tego, jak wyglądał jej poród. Gwiazda po 11 latach zdecydowała się ze szczegółami opisać, że był to "poród lotosowy". Artystka nie zdecydowała się na odcięcie pępowiny od razu.
"Helenka urodziła się w naszym domu w towarzystwie pielęgniarki i douli. To był poród lotosowy, w którym właśnie najważniejszą rzeczą jest to, że nie odcinamy pępowiny od razu. Pozwalamy temu małemu człowiekowi ściągnąć z łożyska wszystko, co dla niego najlepsze. Pępowina z czasem wysycha i wygląda jak księżycowy patyk. Dziecko samo decyduje, kiedy żegna się z łożyskiem, które od początku istnienia jest jego częścią. Nie ma krwi, stresu, bólu i płaczu. Helenka zrobiła to po pięciu dniach. Po prostu wydarzyło się to na jej własnych zasadach dając jej siłę, zdrowie i samoświadomość - napisała Steczkowska na swoim Instagamie, zachwalając tzw. poród lotosowy.
Justyna Steczkowska twierdzi, że to dzięki niemu jej córka nie choruje, co zdarza się jej starszym synom, których urodziła w tradycyjny sposób w szpitalu. "Obiecałam sobie, że będę to opowiadać każdej napotkanej kobiecie w ciąży, która znajdzie czas, aby mnie wysłuchać" - dodała Steczkowska.
Czy poród lotosowy jest zdrowy dla matki i dziecka? Położna odpowiada
Okazuje się, że lekarze i położne zgodnie twierdzą, że poród lotosowy jest bezpieczny i zdrowy dla dziecka. Podkreślają jednak, jak ważne jest dbanie o higienę i zakonserwowanie łożyska.
- Przyjęłam dużo takich porodów, także w domu. I nie ma się czego obawiać - mówi nam położna Kamila Majtyka, która sama jest zwolenniczką porodów "pół lotosowych". - Kiedy łożysko leży sobie obok dziecka, choć pępowina już nie tętni, do jego o organizmu nadal spływa krew. I to ma sens. Ale kiedy po kilku godzinach pępowina jest już wyschnięta, z medycznego punktu widzenia nie ma to już znaczenia i można ją odciąć. Czekanie aż odpadnie sama ma już tylko wymiar duchowy - tłumaczy specjalistka w rozmowie z "Super Expressem".
Okazuje się jednak, że trzeba pamiętać o odpowiedniej pielęgnacji. Wszystko trzeba dokładnie umyć, a następnie osuszyć, na koniec trzeba zakonserwować je z solą.
- Czego się można obawiać? Jeśli już, to nieprawidłowej pielęgnacji przez rodziców. Najpierw łożysko trzeba dokładnie umyć z krwi i skrzepów. Później należy je dokładnie osuszyć, bo nie może być wilgotne. Dopiero później konserwuje się je solą. Byłam świadkiem, kiedy po pół dnia łożysko miało już brzydki zapach, więc nie było ono odpowiednie zakonserwowane i wypielęgnowane. Wtedy zdecydowałam, że pępowinę trzeba już odciąć. W tym przypadku rodzice nie zadbali o pielęgnację, ale cała reszta świetnie sobie z tym radzi. Są dużo wcześniej przygotowani i wiedzą, jak o to zadbać - opowiada nam położna.
W sieci można przeczytać też, że prócz posypania łożyska solą, można je też obsypać pachnącymi ziołami i kwiatami.
Zobacz też: Brodka wbiła szpilę Steczkowskiej. Nie musiała długo czekać na odpowiedź
Zobacz naszą galerię: Justyna Steczkowska 5 dni nie odcinała pępowiny