Marianna Dufek w obszernym wywiadzie nazwała swoje małżeństwo z Kamilem Durczokiem "przekleństwem życia". Stwierdziła też, że dziennikarz doskonale wiedział o tym, że jest w bardzo poważnym stanie i nie chciał się leczyć, bo górę wziął jego "gen autodestrukcji".
Tymczasem głos zabrał Dominik Durczok, brat zmarłego prezentera, który twierdzi, że Kamil chciał zawalczyć o siebie i zmienić życie. Ujawnił też, że w jego przypadku było już za późno na przeszczep. Ze szczegółami opowiedział "Faktowi" o ostatnich godzinach życia swojego brata.
- Choroba, z która się zmagał, wyniszczyła go. Mieliśmy świadomość, że jego organizm jest na tyle słaby, że to może się źle skończyć (...). Kamil zaczął się bardzo źle czuć w niedzielę. W poniedziałek, 15 listopada, był już u mamy. To ona zadzwoniła do mnie, żeby powiedzieć, że z Kamilem się źle dzieje. Zastałem go w kałuży krwi, krwotok był ogromny. Odwiozłem go do szpitala na Ligocie. Był bardzo osłabiony. Zdążyliśmy sobie tylko powiedzieć: "Trzymaj się" - wspomina. (...) Dwukrotnie go reanimowano, był kolejny krwotok, sytuacja stała się dramatyczna. 16 listopada o godz. 6.02 zadzwonili ze szpitala, że Kamil nie żyje - powiedział dziennikarzom Dominik Durczok.
Brat zmarłego poruszył także kwestię syna dziennikarza, który zmienił nazwisko, by nie być kojarzony z ojcem.
- On ma swoje życie, pracę. Przypomina mi brata, też jest silną osobowością. Często się spotykamy u mojej mamy, czyli jego babci. To członek naszej rodziny. To, co przechodził, wie tylko on sam. Wiem, że zmienił nazwisko, to jego pełne prawo. Nie boli mnie to. Może bolało Kamila... - powiedział brat dziennikarza.