Do dziś nie było wiadomo, na co właściwie zmarł Kamil Durczok. W przestrzeni medialnej pojawiła się informacja, że doszło do zatrzymanie krążenia, wywołanego zaostrzeniem przewlekłej choroby. – Pił i ja to też wiedziałam. Czytałam na Twitterze jego alkotweety. Doskonale go znając, wiedziałam, jak mu się pozmieniało w głowie. Jak bardzo stał się jednostronny i napastliwy – powiedziała Dufek w rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem i dodała: – Chorował na żylaki przełyku. Wiedział, że jest bardzo chory, i myślę, że podświadomie chciał końca. Po jego śmierci zadzwonił do mnie nasz dobry znajomy – transplantolog z warszawskiego szpitala na Banacha. Powiedział, że Kamil po pierwszym ataku, kiedy przeszedł transfuzję, wiedział, że konieczny jest przeszczep wątroby. Miał zacząć przygotowywać się do procedury, ale więcej nie zadzwonił – czytamy.
Zobacz: Była żona Kamila Durczoka zdradza, ILE ZARABIAŁ w "Faktach". Dowiedziała się o tym po latach. Szokująca kwota
Dziennikarz nie chciał zmienić swojego trybu życia, a ponieważ miał przed sobą sprawy sądowe, za które groziło mu nawet więzienie, poddał się.
– Musiałby przestać pić. I zacząć inaczej żyć, przestawić wiele rzeczy w głowie. Nie wyobrażam sobie też sytuacji, w której na dobre ruszyłyby procesy sądowe. Miał pełną świadomość, co mu grozi. Górę wziął jego gen autodestrukcji – wyznała Dufek.
Ani ona, ani ich syn nie zdążyli się pożegnać z Durczokiem. Dzięki znajomemu lekarzowi dowiedzieli się jednak o jego śmierci przed mediami. – Smutno mi, że tak się skończyło. Choć nie brakuje mi go osobiście, żal mi. Nie znam drugiej osoby, która tak sobie zmarnowała życie – dodała.