Mija rok od opublikowanych we "Wproście" doniesień na temat relacji Kamila Durczoka z podwładnymi w redakcji TVN. Prezenterowi zarzucono wtedy mobbing i molestowanie pracowników. Tygodnik zamieścił też zapis z wizyty policji w mieszkaniu, w którym przebywał dziennikarz. Znaleziono tam m.in. narkotyki i dużą ilość pornografii. Po śledztwie komisji TVN Kamil Durczok stracił pracę i całkowicie zniknął z mediów. Kończąc karierę w TVN dziennikarz pozwał wydawcę "Wprost" oraz autorów, jego zdaniem, oczerniającego artykułu. Przez ostatnie dwanaście miesięcy prezenter przebywał na Dolnym Śląsku, gdzie odpoczywał od medialnego zgiełku. Czy teraz to się zmieni?
W lutym 2016 roku Durczok trafił na okładkę "Newsweeka". Autorzy artykułu pt. "Wyjście z cienia" przewidują powrót byłego szefa "Faktów" do świata mediów. Powrót ten ma nastąpić już niebawem. Wnioski te wysnuto na podstawie rozmów z osobami z otoczenia dziennikarza.
- Kiedy zobaczyłem, że staje na nogi, to wiedziałem, że ktoś będzie miał kłopoty, bo on tej sprawy tak nie zostawi - mówi w wywiadzie dla tygodnika Marek Czyż, dziennikarz i przyjaciel Durczoka. - Znajdzie tego kogoś, kto mu zniszczył życie. Nie tylko zawodowe, ale także prywatne, jego żony i dziecka. Wiedziałem, że tego nie odpuści.
Życie Durczoka po opublikowaniu artykułu we "Wproście" zmieniło się o 180 stopni. Kolejny znajomy prezentera również wieszczy, że już niedługo dojdzie do zemsty.
- Zdruzgotali mu życie, czego pewnie im nigdy nie odpuści - powiedział. - Komu? Tym kilku osobom, które najbardziej go skrzywdziły. W większości to dziennikarze "Wprost" - czytamy w ostatniej publikacji "Newsweeka".
Doniesienia o powrocie Durczoka do mediów nie są przesadzone? Faktem jest, że dziennikarz od jakiegoś czasu zaktywizował swoją działalność na Twitterze. To właśnie tam komentuje aktualne wydarzenia polityczne. Dodatkowo angażuje się społecznie, czego przykładem może być pomoc podczas organizowania bożonarodzeniowej wigilii dla bezdomnych w katowickim Międzynarodowym Centrum Kongresowym.
- Ludzie nie mogli uwierzyć, jak to? Facet z telewizji im usługuje? Nalewa barszczyk do talerza? Potem przychodzi z drugą zupą i pyta: przynieść coś innego? Zabrać? – wspomina w Newsweeku Mikołaj Rykowski, śląski restaurator i organizator wigilii.
Kolejnym szlachetnym ruchem Kamila Durczoka było przeznaczenie 5 tys. złotych na nagrodę za znalezienie oprawcy psa z Wałbrzycha.
W artykule "Newseeka" nie znajdziemy wypowiedzi głównego zainteresowanego. Autorzy publikacji tłumaczą, iż nie wynika to z obrażenia się na media. Udzielania komentarzy zabrania Durczokowi porozumienie, które podpisał z TVN-em gdy odchodził z pracy. Czy aktywizacja dziennikarza to faktycznie zapowiedź powrotu? Tego autorzy publikacji w "Newsweeku" jednoznacznie nie potwierdzają.