Posiadanie prawdziwej rodziny z gromadką dzieci to marzenie większości małżeństw. Kamila i Andrzej są już dwa lata po ślubie i w końcu dojrzeli do tej decyzji. Z oczywistych przyczyn zdecydowali się na adopcję. Niestety stanęli przed ogromnym problemem. Okazuje się, że polskie prawo określa różnicę wieku między przyszłym rodzicem a adoptowanym przez niego dzieckiem. Sprawa jest na tyle poważna, że zajęła się nią nawet jedna z opiniotwórczych gazet.
- Zasadą powinna być różnica jednego pokolenia, mniej więcej 20-30 lat - mówi Henryk Haak, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, specjalista od prawa rodzinnego w rozmowie z gazetą. - Chodzi o to, żeby przysposabiający (przyszły rodzic - red.) zapewniał dziecku opiekę, wychowanie aż do uzyskanie przez niego pełnoletności.
Sąd Najwyższy orzekł jednak już w innej sprawie, że nawet różnica 50 lat sama z siebie nie powinna być przeszkodą. Ale mimo to wynika z tego niestety, że najlepiej by było, gdyby Łapicki adoptował... czterdziestolatka.
Ale i tu pojawia się przeszkoda. Dla Kamili taka "pociecha" byłaby zbyt dojrzała. Gdyby ona z kolei zdecydowała się na kilkuletnie dziecko, to pan Andrzej jest wtedy zbyt leciwy - i koło się zamyka.
Na szczęście nic nie jest jeszcze przesądzone. Okazuje się, że to sąd ostatecznie decyduje, czy para może adoptować dziecko. Nawet jeśli jest problem z dużą różnicą wieku między rodzicami a dziećmi - bowiem każdy taki przypadek należy rozpatrzeć indywidualnie.
Niedoszli rodzice są załamani. Nie mogą pojąć, jak na drodze do ich szczęścia mogą stać bezduszne paragrafy. - Nie chcę rozmawiać na ten temat. Nie będę tego komentować - powiedziała smutno Kamila Łapicka w rozmowie z "Super Expressem".
My jednak trzymamy kciuki!