W grudniu w Warszawie odbędzie się najważniejszy koncert z gwiazdorskiego cyklu "Christmas Gala". Pojawi się na nim cała śmietanka towarzyska polskiego show-biznesu. A wydarzenie transmitować ma jedna z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Nic dziwnego, że o to, kto poprowadzi tę imprezę, trwa ostra rywalizacja.
- Na początku myśleliśmy o Olivierze Janiaku, ale mamy wątpliwości, czy poradzi sobie z tak poważnym zadaniem. Między innymi dlatego, że miewa również kłopoty z opanowaniem tekstu - mówi osoba z produkcji gali. - Dlatego zainteresowaliśmy się Tomkiem - dodaje.
Czyli jeden przystojniak wykosi drugiego i nie tylko będzie się pławił w blasku fleszy, ale zgarnie też niebagatelne honorarium - 35 tys. zł. Jeśli tak się stanie, Olivier będzie mógł mieć do kolegi po fachu uzasadnione pretensje. Bo koło nosa przejdzie mu nie tylko sporo kasy, ale i szansa pokazania. Takie wydarzenie przyciągnie miliony widzów przed telewizory. A każdy prezenter łaknie przecież poklasku tłumów i chwil chwały na czerwonym dywanie.
Który z elegancików małego ekranu jest lepszy? Specjalista do spraw wizerunku Piotr Tymochowicz (46 l.) nie ma wątpliwości, że Kammel w roli prowadzącego sprawdzi się lepiej.
- Telewizja lubi narcyzów o ładnym wyglądzie, takich przylizanych. Takich już dobrze wylansowanych prowadzących, którzy mimo że dobiegają czterdziestki, wiecznie wyglądają na młodych. Janiak, mimo że młodszy, nie pasuje już do tego stylu, a Kammel tak - wyjaśnia Tymochowicz. - Za Tomkiem przemawia też to, że jest ostatnio postacią kontrowersyjną. Dużo się wokół niego działo i dużo się o nim pisało, a to tylko może mocno zwiększyć oglądalność - dodaje.
Pytanie tylko, czy organizatorom wystarczy odwagi na zaangażowanie Kammela.