Kapitan Nemo, czyli Bogdan Gajkowski: Bez beretu nie istnieję

2013-06-05 4:00

Zanim stworzył swój największy hit "Twoja Lorelei", komponował utwory dla Izabeli Trojanowskiej. Pewnego dnia założył na głowę beret i… tak już zostało. O jego zdjęciu nie było mowy. Kapitan Nemo, czyli Bogdan Gajkowski, opowiada "Super Expressowi" swoją prawdziwą historię.

Prowadziłem zespół Magiczna Maszyna, a potem w 1981 roku skomponowałem utwory "Brylanty" i "Nic naprawdę" dla Izabeli Trojanowskiej. Wtedy właśnie pojawił się Andrzej Mogielnicki, bo to on napisał teksty do tych utworów.

W 1984 roku zacząłem pracę jako Kapitan Nemo i zacząłem być znany z noszonego na głowie beretu. W tym berecie wyszedłem raz na scenę i tak już zostało. To nakrycie głowy stało się moim znakiem rozpoznawczym. Beret był zrobiony na moje specjalne zamówienie u warszawskiego czapnika. Dzięki temu jest unikatowy.

Po latach okazało się, że Kapitan Nemo bez beretu nie może istnieć, jest nieważny dla publiczności. Zawsze musiałem i muszę mieć go ze sobą i nawet wtedy, gdy promowałem płytę "Wyobraźnia", występując bez beretu, to na koniec koncertu musiałem go założyć.

Moi fani poinformowali mnie, że krążyła taka anegdota "na mieście", że Kapitan Nemo ma trzy berety: w jednym chodzi, w drugim je, a w trzecim śpi. Takich żartów było wiele, ale świadczyły wyłącznie o tym, że mój image robił wrażenie, więc nie było w tym nic złego.

Pierwszym nagraniem, które zrobiłem z Mogielnickim, była "Elektroniczna cywilizacja".

Ta piosenka szybko stała się przebojem i znalazła się na szczycie Listy Przebojów III Programu Polskiego Radia.

Mój największy przebój "Twoja Lorelei" to był rok 1984. Muzyka, którą wykonywałem i wykonuję, została zaliczona do tzw. new romantic, który później przekształcił się w synth pop. Teraz to wszystko, co robimy w tym nurcie muzycznym, określa się mianem "electro". Wszystko u mnie zaczęło się od fascynacji Czesławem Niemenem. Gdy kupił syntezator i zaczął tworzyć na nim muzykę, przychodziłem na każdy jego warszawski koncert i słuchałem, jak to brzmi. Gdy zobaczyłem, ile ten instrument daje możliwości, to mnie pochłonęło.

Po wydaniu płyty "Kapitan Nemo" i drugiej w 1989 roku "Jeszcze tylko chwila" sporo koncertowałem. Były wyjazdy do Stanów, Francji, Niemiec, a w 1992 roku przerwałem pracę sceniczną. Zająłem się pisaniem muzyki filmowej i reklamowej. Takich utworów napisałem ponad 150. Wciągnęło mnie to głównie dlatego, że ta praca zmuszała mnie do ciągłego uczenia się, do rozwoju. W 2002 roku powróciłem na scenę, bo brakowało mi grania i kontaktu z publicznością. Zresztą byłem wielokrotnie zachęcany do powrotu, nawet przez przypadkowych ludzi, którzy zaczepiali mnie na ulicy. Jeśli widzisz, że ludzie na ciebie czekają, to musisz wrócić. Na koncert z okazji 25-lecia Kapitana Nemo, który odbył się w Warszawie, wielu moich fanów przyszło w długich płaszczach i beretach. Zrozumiałem wtedy, że styl Kapitana Nemo poszedł w świat.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają