Karol Strasburger, po odejściu żony, zaczął życie od nowa i został ojcem. Dziś wyznaje: Ująłbym sobie z 30 lat, jakby się dało
Karol Strasburger został ojcem po 70-tce, co dla wielu było szokiem. Świetnie jednak odnalazł się w roli ojca. Wcześniej nie miał okazji, by zobaczyć, jak to jest mieć dziecko. Zmieniło się to kiedy poznał Małgorzatę, która została jego trzecią żoną. Z poprzednimi nie miał dzieci, a odejście drugiej, Ireny, było dla niego ogromnym ciosem.
- Jest coś takiego w tym życiu, że jest czas, w którym trzeba się skupić, pracować i budować swoje życie, a potem można zająć się sobą. Całe moje życie jest takim trochę przypadkiem. Ojciec zawsze narzekał, mówił, że nie mam dzieci. Mówiłem mu: „Ojciec, to jest niemożliwe już. Mam swoje lata, żona też”. W tym jakimś nieszczęściu, które mnie spotkało, że żona zachorowała i odeszła, pojawiło się coś, co myślę, jak się teraz orientuję, dla wielu ludzi jest wielkim problemem. Właściwie problemem jest, jak go rozwiązać - że zostajemy sami, odchodzi od nas ktoś bliski, że nam się życie wali, mamy swoje lata, pojawia się samotność - co z tym zrobić?
Stanąłem przed takim wyborem. Pomyślałem: W końcu jestem w takim okresie, że mam dużo siły, dużo doświadczenia, tak naprawdę - mówiąc nieskromnie: lepiej gram niż kiedyś, no i los tak jakoś to ułożył, pomyślałem sobie, że może warto rozpocząć nowe życie? No i tak się stało. To, że pojawiło się dziecko, to jak zawsze przypadek, ale było chciane - powiedział w rozmowie z Olivierem Janiakiem.
Karol Strasburger świetnie odnalazł się jako ojciec. Nie pozwala na to, by ktoś ingerował w wychowanie Laury - W nasze życie nikt nigdy się nie wtrącał, nie pozwoliłbym na to. To jest moje życie, moje decyzje, moje dziecko i nikt nie ma prawa. Jak o tym mówię, to aż mi się pięść zaciska. To ja odpowiadam za wychowanie dziecka. Ale jednej rzeczy nie wiedziałem - jakim będę ojcem. Okazało się, że dobrze mi to idzie. Zrozumiałem, że mogę być tatą. To jest duża odpowiedzialność - dodał.
Prezenter "Familiady" pokusił się jednak o gorzką refleksję. - Odjąłbym sobie ze 30 lat, jakby się dało, żebym widział, jak to dziecko żyje dalej, jak będzie się rozwijało, jak będzie wchodziło w dorosłe życie - mogliśmy usłyszeć. Szybko dodał jednak: Czuję się na czterdzieści parę lat!