Realia polskiego showbiznesu wpędziły Kasię Klich w depresję. Wokalistka skarżyła się, że stacje radiowe wyrzucają poza nawias nie tylko ją, a wielu dobrych muzyków, m.in. siostry Przybysz. Według niej, żeby znaleźć się na antenie, trzeba zapłacić.
Na te zarzuty postanowił odpowiedzieć ostatnio szef radia ZET i były chłopak Edyty Górniak, Robert Kozyra (41 l.). Jego zdaniem, Klich powinna zabrać się za nagrywanie lepszych materiałów albo wycofać się z biznesu i... otworzyć kwiaciarnię.
- Jestem bezlitosny dla wszystkich, którzy nie mają talentu (...) Pani Klich lepiej zabrałaby się za nagrywanie piosenek albo otworzyła kwiaciarnię - powiedział Kozyra w "Gali". Czy na pewno Kasia Klich nie ma talentu?
Wokalistka postanowiła się bronić. Na swoim blogu napisała, co myśli o szefie ZET-ki.
"Jestem doprawdy wzruszona, że Sam Prezes Robert Kozyra (zapewne w trosce o moją przyszłość), na łamach tygodnika "Gala" radzi mi zrezygnować ze śpiewania i otworzyć kwiaciarnię" - pisze Kasia. "Pan Prezes byłby zapewne moim najlepszym klientem, gdyby na każdej roślinie widniało logo Prady" - celnie dodaje.
"Niestety nie skorzystam z "bezcennych" rad Pana Prezesa, ponieważ nie posiada On żadnych kwalifikacji zawodowych, które dawałyby mu prawo do oceniania mojego warsztatu wykonawczego, kompozycji, aranżacji, produkcji muzycznych etc. Pan Prezes nigdy nie był i nie będzie dla mnie autorytetem w dziedzinie, o której nie ma zielonego pojęcia" - tłumaczy wokalistka.
Na koniec również zaproponowała Kozyrze zmianę branży. "Jeśli Pan Prezes proponuje mi otwarcie kwiaciarni, ja proponuję Panu Prezesowi otwarcie hurtowni doniczek."
Co powiecie na taką wersję: Klich w radiu, a Kozyra w sklepie florystycznym?