Kasia Kowalska będąc w ciąży nie oszczędzała się i promowała film "Nocne graffiti". Spowodowało to, że wylądowała w szpitalu na patologii ciąży. Znajomy lekarz kazał wówczas personelowi doglądać piosenkarkę co dwie godziny. Gdyby nie to, mogło dojść do wielkiej tragedii.
- O drugiej w nocy pielęgniarka zaczęła krzyczeć, że nie słyszy tętna Oli. Rzucili mnie na łóżko i biegiem na salę operacyjną. Pamiętam dygot, wydawało mi się, że jest zimno, a to był strach. Zrobili mi cesarskie cięcie. Ola była zatruta wodami płodowymi, musieli przywracać ją do życia. Powiodło się za czwartą próbą - powiedziała Kowalska w rozmowie z magazynem "Viva".
Maleńka Aleksandra dostała tylko dwa punkty w skali Apgar. Na szczęście dziś jest zdrową i piękną kobietą. Jej dzieciństwo nie należało jednak do łatwe. Wychowywała się bez ojca, muzyka Kostka Joriadisa (55 l.).
- Po porodzie szybko zostałam sama, bo ojciec Oli postanowił ewakuować się z naszego życia. Nie szukał żadnego kontaktu z dzieckiem, nie dał przez te lata na utrzymanie córki ani grosza. Ponieważ kontakty z nim mogły się wiązać z różnymi problemami, np. z utrudnianiem zgody na wydanie paszportu, został pozbawiony praw rodzicielskich, a Ola ma moje nazwisko. Mój tata stał się dla Oli i dziadkiem, i ojcem. Uczył ją wszystkiego - powiedziała Kasia Kowalska w niedawnym wywiadzie w "Pani".
Przypomnijmy, że Kasia Kowalska ma jeszcze syna Ignacego (10 l.) ze związku z perkusistą Marcinem Ułanowskim (42 l.).