Kiedy cała Polska śpiewała jej przebój "Co może przynieść nowy dzień", w jej życiu prywatnym zaczęło się psuć. Ojciec Oli zmył się z ich życia zaraz po narodzinach dziewczynki. Nie miała też szczęścia, kiedy urodziła drugie dziecko. Z tatą Ignasia również się rozstała. Teraz samotnie wychowuje swoje pociechy i ma siłę opowiedzieć szczerze, co się z nią działo.
- Pracuję nad sobą również dla dzieci, żebym była dla nich wzorem. Nie chcę, żeby widziały mamę pijaną na kanapie, bo się poddała, bo znalazła sobie takie wyjście. Zamknęłam pewien etap pod tytułem "pielęgnacja doła", czyli na przykład, że muszę się upić i cierpieć, żeby zassać z tego strzykawką i później coś napisać, stworzyć - wyznała szczerze Kasia w "Urodzie życia".
Piosenkarka zrozumiała, że alkohol wcale nie pomagał jej rozwiązywać problemów.
- Wielokrotnie jako matka miałam problem, że nie mogę wyjść na miasto, pojechać na koncert, do znajomych, żeby się wyluzować, bo rano trzeba wstać przed siódmą. Ale jak się uwolniłam od rozładowywania złego samopoczucia poprzez alkohol, to mi przeszło. Przestałam chcieć pić, bo wiedziałam, że muszę rano wstać, a rano okazywało się, że problem z wczoraj to nie był w ogóle żaden problem. Wszelkie używki to zamulanie się, które prowadzi donikąd - podkreśla artystka.
Zobacz: Maciej Stuhr o rządzie: "Rośnie we mnie bunt, wstyd"