Kasia Tusk mogłaby być jedną z celebrytek, przewijających się przez kolejne imprezy. Po "Tańcu z Gwiazdami" miała taką możliwość. W końcu dwie inne córki znanych polityków: Aleksandra Kwaśniewska i Maria Wiktoria Wałęsa z parkietu przeszły do showbiznesu. Ale nie Kasia.
Skromna, samodzielna, nie szuka poklasku ani zainteresowania mediów. Cieszy się, że ludzie rzadko ją rozpoznają. Nawet gdy spotkają ją w jednym z sopockich butików, gdzie pracuje trzy razy w tygodniu.
"Zarabia niewiele, ale i tak jedna trzecia musi być odłożona. Bo kto wie, może trzeba będzie zapłacić więcej za szkołę, wyjechać? Nie lubi prosić rodziców" - czytamy w "Vivie".
Ale butik to luksus w porównaniu do tefgo, co przeszła pracując w knajpie. - Byłam kelnerką, barmanką, sprzątaczką od mycia toalet. Pracowałam po 12 godzin dziennie. Nieźle mnie to zaprawiło - opowiada magazynowi.
Dzięki temu Kasia zna wartość pieniądza. Zresztą oszczędność wyniosła jeszcze z domu. "Ubiera się w niedrogich sklepach. Jak coś znajdzie, musi przemyśleć. Nawet skarpet nie kupi, jeśli nie pójdzie do domu i nie przeanalizuje, czy to aby na pewno potrzebne. I czy nie za drogie?" - pisze "Viva". Pieniądze, które zarobiła w "TzG" wciąż leżą na jej koncie. Nieruszone.
Idealna kandydatka na żonę? Na to wygląda. Niestety, zajęta...