Katarzyna Dowbor o tym, że choruje dowiedziała się przez przypadek. - Pojechałam na zdjęcia do mojego poprzedniego programu o zdrowiu, zrobić wywiad z dr. Dąbrowieckim w szpitalu przy Szaserów. Miałam wtedy problem z okiem, które mi spuchło, i jakby wychodziło z orbity. Okulistka leczyła mnie na zapalenie rogówki. Dr Dąbrowiecki zajrzał w to oko i mówi: nie podoba mi się. Powiedziałam, że już się leczę u okulisty. - Proszę być jutro u mnie na badaniach. (...) Przeszłam testy tarczycowe, czekaliśmy na wyniki, potem usg, które wykazało, że moja tarczyca szaleje. O godzinie 16 przyszedł doktor i mówi: jest dobrze, to tylko tarczyca. Jak to tylko? - Powiem pani szczerze, że gdy zobaczyłem to oko, pomyślałem, że ma pani guza mózgu. Kiedy zrobiliśmy wszystkie badania, okazało się, że mam silną nadczynność tarczycy. TSH wyszło koszmarnie, jakieś 0,0001 - powiedziała prezenterka magazynowi "Viva".
Choroba Gravesa-Basedowa pojawiła się u Dowbor w bardzo trudnym dla niej momencie życia. - Choroba zaatakowała w okresie wielkich, stresujących zmian w moim życiu, gdy zmuszono mnie do odejścia po wielu latach z telewizji publicznej i bałam się o przyszłość – tłumaczyła w wywiadzie dla Holistic Health.
Katarzyna Dowbor musiała poddać się zabiegowi. Prowadząca "Nasz nowy dom" opublikowała zdjęcie ze szpitala, na którym widać, że jest podłączona do kroplówki. - Jestem już po operacji. Czuję się bardzo dobrze. Serdecznie Was pozdrawiam! - napisała na Instagramie.