Decyzja o zwolnieniu Katarzyny Dowbor była szokiem nie tylko dla widzów, ale i samej zainteresowanej, która nie ukrywała swojego zdziwienia, gdy udała się na spotkanie z Edwardem Miszczakiem (68 l.), przekonana, że będą rozmawiać o nowych odcinkach. - Nagle usłyszałam: "Stacja chce się z Panią pożegnać". To było zaskoczenie - powiedziała w rozmowie z nami. Szybko jednak znalazła zatrudnienie w innej telewizji, gdzie szykuje program o remoncie... swojego domu. Z kolei od 7 września możemy oglądać "Nasz nowy dom" z Elżbietą Romanowską. Wyniki oglądalności jasno pokazują, że program cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem. Pierwszy odcinek obejrzało 937 tys. widzów, trzeci - 821 tys. Przed rokiem, kiedy prowadzącą była Dowbor, program śledziło 250 tys. widzów więcej.
Katarzyna Dowbor wróci do Polsatu i uratuje "Nasz nowy dom"? Dziennikarka wyznała nam prawdę
Zapytaliśmy dziennikarkę, czy zdecydowałaby się na powrót do Polsatu, by uratować format. - Nie chcę tego komentować, bo to oznaczałoby, że jestem stroną w konflikcie - usłyszeliśmy. - Jest mi przykro, że tak się stało, ale jestem już w takim wieku, że nic nie muszę, a wszystko mogę - dodała. Bardziej wylewna była znajoma Dowbor. - Trudno jej pogodzić się z decyzją nowych władz. Wkładała w ten program całe serce, tworzyła go od samego początku, był dla niej jak dziecko. Po oglądalności widać, że widzowie nie dadzą się tak łatwo nabrać i wybierają to, co autentyczne - słyszymy.
Może pani Kasia zmieni zdanie, gdy przeczyta komentarze na Instagramie. "Ktoś zepsuł ten program nie patrząc na głosy widzów", "Pani Ela nic nie umie powiedzieć, nie umie rozmawiać z rodziną, patrzy na zagrzybione ściany i mówi, że to dramat. Pani Kasia to doświadczenie, mądrość i naturalność. Nie chcę mi się już tego programu teraz oglądać. Brak w nim siły, emocji, werwy. Szkoda, ale zmiana na gorsze" - czytamy.