Katarzyna Figura i Kai Schoenhals: Jak się poznali? Ślub, dzieci, głośny wywiad aktorki
Katarzyna Figura i Kai Schoenhals poznali się w 1998 r. w Hollywood. Szybko między nimi zaiskrzyło, z miejsca stali się ulubieńcami kolorowej prasy. Dwa lata później wzięli ślub, a na ich weselu bawiło się 250 gości. Niedługo potem zostali rodzicami dwóch córek: Koko (21 l.), i Kaszmir (18 l.), którymi chwalili się na okładkach magazynów. Wszystko zmieniło się w 2012 roku, kiedy aktorka udzieliła wywiadu „Vivie!”.
- Przez 14 lat ukrywałam, jak naprawdę wygląda moje prywatne życie. Dlaczego? Która kobieta chce przyznać, że tkwi w toksycznym związku? Że jest poniżana, upokarzana, bita? I, co najgorsze, pozwala na to! - mówiła. - To była szarpanina, plucie w twarz, bicie w głowę, kopanie. Wiesz, jak bardzo boli, jak cię ktoś kopnie w kość piszczelową? - wyliczała. Dla dobra córek, zdecydowała się zakończyć małżeństwo z biznesmenem. - Dziś największą pretensję mam do siebie, że pozwoliłam mu się upokarzać. Przez tyle lat często myślałam: Na co czekam? By mnie pobił tak strasznie, żebym była kaleką? - mówiła. Kolejne wywiady odsłaniały wstrząsające relacje z domu pary.
Katarzyna Figura i Kai Schoenhals - jeden z najdłuższych rozwodów w polskim show-biznesie
Kiedy Figura wystąpiła o rozwód w 2012 roku, jej mąż wytoczył jej pozew o naruszenie dóbr osobistych. Od tamtej pory trwała batalia sądowa między nimi. Schoenhals swego czasu wnioskował o badania psychiatryczne swojej żony i zmianę sędziego. – Zgodnie z wyrokiem, wszystkie jego roszczenia, w tym również finansowe, zostały odsunięte – mówiła gwiazda.
Ich sprawa rozwodowa była jedną z najdłuższych w polskim show-biznesie i zakończyła się dopiero we wrześniu 2021 roku. - Jestem bardzo szczęśliwa - mówiła ze łzami w oczach Figura, gdy opuszczała salę sądową. Nie odzyskała jednak spokoju. Były mąż wciąż był obecny w jej życiu. - Dopóki córki nie skończyły 18 lat, jako jedyny zajmujący się nimi rodzic, nawet nie miałam prawa do końca o wszystkim stanowić. Nie chcę wracać do przeszłości, opowiadać wielu potwornych szczegółów – to pewnie temat na książkę – ale to, że mój były mąż na początku uciekł z kraju, wcale nie oznaczało, że nie powracał na przestrzeni tych wszystkich lat, by ponownie zamieniać nasze życie w piekło - mówi w rozmowie z „Vivą”!
- Sąd przyznał mu opiekę weekendową nad córkami, a on je straszył, że je wywiezie i że już nigdy nie zobaczą matki. Nieustannie miałam do czynienia z policją, mediatorami, kuratorami… I to ja byłam stawiana w stan oskarżenia, podważano moją opiekę macierzyńską. Dziewczynki były zestresowane, zastraszone, w pewnym momencie zaczęły tracić włosy, nie chciały chodzić do szkoły, mój były mąż mieszał nawet tam. Wszędzie powoływał się na swoje prawa ojca, mnie wszędzie degradował jako matkę. Do tego doszło nękanie w domu. Nocami ktoś walił w dach i rynny. Byłyśmy w opresji - dodała.
Polecany artykuł: